Uwielbiam biografie muzyczne - albo o całych zespołach, albo o członkach zespołów, albo o solowych artystach. Oczywiście, im dany wykonawca jest mi bliższy, tym chętniej sięgam po biografię. Niemniej, to właśnie mniej znanym mi, a znanym powszechnie, wykonawcom poświęcam więcej ciekawości - w końcu wiem o nich zdecydowanie mniej.
Z wielkimi oczekiwaniami podeszłam do biografii Abby, którą, oczywiście, na poziomie bardzo ogólnym znam. Pierwsze skojarzenia? Eurowizja, pop, stroje, Mamma Mia i Szwecja. Na tym kończymy. Książka "Abba. Melancholia undercover" miała więc w moim przypadku ogromne pole do popisu.
Przeczytałam już sporo biografii, jednak ciężko nazwać tę książkę biografią. Mam wrażenie, że to zbiór opowiastek o Abbie - w dodatku mniej lub bardziej ciekawych. Trochę tego, trochę tamtego, a ostatecznie powstał chaos.
Chaos dotyczy także chronologii. Porządna biografia albo trzyma się chronologii, albo ma ważny powód lub istotniejszy motyw do oparcia historii na czymś innym niż czas. W tej książce miesza się wszystko: osoby, wydarzenia, daty i kulturalno-historyczne tło wydarzeń. To ostatnie, mam wrażenie, zostało przedstawione najlepiej.
Obawiam się, że ta książka jest na tak dużym poziomie ogólności, że fan zespołu może się przy niej znudzić. Z kolei osoba, która nigdy specjalnie nie interesowała się Abbą, może zostać przytłoczona bałaganem informacji.
Książkę do recenzji otrzymałam w ramach współpracy barterowej z wydawnictwem.
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Data wydania: 24,04.2024
Liczba stron: 352
Ocena: 4/10
Szkoda, że książka tak słabo wypadła. Ja raczej nie będę jej czytała.
OdpowiedzUsuńChyba odpuszczę sobie ten tytuł, bo też miałabym inne oczekiwania :/
OdpowiedzUsuń