Ryga jest miastem skrajnych opinii. Jedyni zachwycają to miasto, które podobno swego czasu było Paryżem Europy Wschodniej. Drudzy nienawidzą tego miejsca, głównie ze względu na wszechobecną rosyjskość i rozwalające się budynki przy brudnych ulicach. Zaryzykowaliśmy, pojechaliśmy i sprawdziliśmy na własnej skórze.
Jaka jest Ryga? Czy warto ją odwiedzić?
Naczytałam się, że Ryga jest wielką imprezownią, gdzie zabawa trwa od wieczora do rana, a panie z parasolkami, zachęcające do odwiedzenia klubu nocnego, to normalny widok. Lekkomyślnie zarezerwowaliśmy nocleg na samej starówce, obawiając się trochę hałasu imprezowiczów. Nic z tych rzeczy. Kiedy przyjechaliśmy do Rygi, nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego jest tak pusto. Wytłumaczyliśmy to sobie czwartkiem – środkiem tygodnia. Sytuacja nie zmieniła się ani w czwartkowy, ani w piątkowy, ani w sobotni wieczór. Jedynie z soboty na niedzielę noc była trochę głośniejsza, ale były to może trzy przejścia bawiących się ludzi. Nic więcej. Żadnych pań z parasolkami, żadnych widocznych dzikich imprez. Dużo miejsc z alkoholem w czwartek i piątek wieczorem była zamknięta – niektóre nawet i w sobotę.
Ryga w ogóle była pusta. Dużo pustych kamienic, dużo opuszczonych lokali. Znalezienie knajpki z jedzeniem było zdecydowanie trudniejsze niż baru, a i te świeciły pustkami. Więcej ludzi zobaczyliśmy w sobotę do południa – głównie turystów. Najbardziej żywym miejscem okazał się targ i okoliczny przystanek autobusowy. Ryga do życia budzi się później – w knajpkach ludzie pojawiają się bardziej w godzinkach kolacji lub późnego obiadu, a do 18:00 większość miejsc jest pusta.
Oprócz pustki w oczy rzuca się problem osób uzależnionych i bezdomnych. Dawno nie widziałam tylu bezdomnych w jednym miejscu. W parkach jest ich naprawdę sporo, nie tylko rano i wieczorem. Okolice kanału w niedzielę rano okazały się wręcz oblegane. Nie wiem, jak ktoś mógł czerpać przyjemność z przepłynięcia gondolą w takiej sytuacji. Nikt nas jednak nie zaczepiał – ani na mieście, ani w parku, ani na dworcu. Jeśli już ktoś chciał pieniądze, to najczęściej zbierał je, śpiewając na ulicy (nie mam tutaj na myśli muzyków, ale po prostu bezdomnych). Alkohol na Łotwie jest bardziej dostępny niż w Polsce, jeszcze bardziej akceptowalny, przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Takie przyzwolenie społeczne (i być może prawne) jest wręcz niebezpieczne – udało nam się kupić alkohol w kasie samoobsługowej bez zatwierdzenia ekspedienta, a w praktycznie każdej odwiedzonej kawiarni i restauracji mogliśmy zamówić lokalny trunek lub piwo. To było spore zderzenie w porównaniu do Helsinek, które odwiedziliśmy w maju. Dopiero po problemie alkoholu i bezdomności dało się dojrzeć jeden z największych problemów Rygi - starzejące się społeczeństwo.
Dużo ludzi skarży się na wszechobecny rosyjski. Ja akurat rosyjskiego słyszałam niewiele, prawie wcale. Po angielsku dogadaliśmy się wszędzie – mniej na targu przy straganie z owocami lub kupując wypieki od starszej pani. W zasadzie w każdym innym miejscu obsługa mówiła po angielsku.
Ale jaka jest sama Ryga? Różna. Na początku bardzo mi się spodobała, ale im dłużej byliśmy, tym podobała mi się mniej. Starówka jest piękna, a nieodrestaurowane kamieniczki są tak sprytnie ukryte, że wcale ich nie widać. Każda wąska uliczka (a jest ich sporo) wygląda zupełnie inaczej w zależności od pory dnia. Zabudowa robi wrażenie, a ja rozumiem, dlaczego to tutaj kręcono radzieckie filmy, których akcja osadzona była w Paryżu. Kolorowe fasady są idealnie odrestaurowane i widać, że cały czas ktoś o to dba. Wychodząc ze starówki, a nawet już na jej obrzeżach, jest mniej wesoło – ładna zabudowa spotyka się z ruinami. I taka właśnie jest ta prawdziwa Ryga, którą można zobaczyć w drodze z lub na lotnisko. Piękna willa z rozwalającą się szopą, odrestaurowany drewniany dom, ledwo trzymający się pustostan, częściowo drewniany dom z murowaną dobudówką, drewniana rudera z nowym Landroverem na podjeździe, blok mieszkalny, opuszczona drewniana willa i tak dalej… To wszystko obok siebie.
Jeśli jednak starówka jest przepiękna, a muzeów do zwiedzania nie brakuje, to co mi się nie podobało? Brak logiki. Miasto żyje dla miasta, nie dla ludzi - to wychodzi przy każdym kolejnym dniu pobytu. Przejścia podziemne z tysiącem wyjść, bez oznaczeń i strzałek. Absurd – przy niektórych schodach były podjazdy (chociaż ciężko tak nazwać pojedynczą, dość głęboką rynienkę), przy niektórych nie, chociaż to dokładnie to samo przejście podziemne. Brak dostępnych toalet w wielu miejscach (jakie to rosyjskie), chociażby w centrum handlowym toaleta znajduje się dopiero na trzecim piętrze. Płatna na dworcu przypomina toaletę sprzed dwudziestu lat w polskiej szkole, ale te bezpłatne w muzeach były czyste, nowe i pachnące. Brak przejścia dla pieszych przy ruchliwej ulicy na długości dwóch kilometrów. Automat z biletami wyświetlający prawidłowe menu dopiero za trzecim razem. Można wymieniać dalej. Mimo wszystko miasto warto zobaczyć. Bliskość atrakcji i świetnie zachowana secesyjna architektura sprawiają, że wypad może być naprawdę przyjemny.
Kiedy, skąd i na ile wylecieć?
Ryga jest idealna na 3 dni zwiedzania w trybie slow. Da się też ją zwiedzić w 2 dni. My pojechaliśmy na 4 dni (w czwartek w południe wylatywaliśmy, wracaliśmy w niedzielę wieczorem), a w niedzielę już nie mieliśmy co robić. Koniecznie chciałam zobaczyć wyspę Kipsala, ale nie wiedziałam, ile czasu powinniśmy na nią zarezerwować. To był nasz ostatni punkt, w planie mieliśmy ją na sobotnie popołudnie, ale zostawiliśmy ją na niedzielę – stwierdziliśmy, że inaczej nie będziemy mieli co robić, jeśli apartament opuścimy o 11:00. To był błąd – tym bardziej, że zapasowo w planie mieliśmy szybki wyjazd nad morze. Samo obejście wysypy zajęło nam lekko ponad godzinę. Jeśli ktoś wybiera się na 3 lub 4 dni, warto mieć w zanadrzu wypad nad morze lub inną atrakcję w okolicach Rygi.
Co do kwestii budżetu wyjazdowego – Ryga wcale nie jest taka tania. Bilety można upolować nawet za 39 zł w jedną stronę (my korzystaliśmy z połączenia Ryanairem z Krakowa). Lotnisko położone jest kilka kilometrów od centrum – najlepszą opcją jest autobus, który kosztuje 1,30 EUR i jedzie około 30 minut. Nocleg, szczególnie przy wcześniejszej rezerwacji, da się upolować w super cenie i w świetnej lokalizacji, nierzadko w dobrym standardzie i/lub ze śniadaniami. Wejściówki do muzeów tanie. Ceny w sklepach umiarkowane, w zależności od produktu – dla przykładu alkohol okazał się tani. Zaskakujące okazały się ceny jedzenia na mieście, co wynika także z charakteru restauracji. Dominują te bardziej eleganckie, z białymi obrusami i kelnerami pod muszką.
A co z pogodą? Wrzesień okazał się strzałem w dziesiątkę. Pogoda w drugim tygodniu września była podobna do naszej. Trafiliśmy na słońce i około 18 stopni, ale nadmorski wiatr zaniżał odczuwalną temperaturę. Noce i poranki okazały się chłodniejsze niż u nas. Dla mnie pogoda idealna na zwiedzanie, chociaż warto zapakować do walizki dodatkowy cieplejszy sweter.
Skoro już wiemy, że warto polecieć do Rygi, przejdźmy do tego, co zwiedzać. Nie będę opisywać naszego planu – ale zostawiam Wam praktycznie gotowy na koniec tego wpisu.
RSU Anatomy Museum
Mały, niepozorny budynek Muzeum Anatomii stoi w cieniu większego budynku uniwersytetu. Okolice są aktualnie w remoncie, więc dotarcie tam było utrudnione – na szczęście oznaczenia strzałkami doprowadziły nas do celu. Widziałam wcześniej zdjęcia z tego muzeum, ale sądziłam, że tak ładnie wyglądać będzie jedna, może dwie gabloty. Okazało się, że tak dopracowane jest całe muzeum! Na parterze ludzkie ciało zostało rozłożone (dosłownie) na czynniki pierwsze, a eksponaty to nie tylko kości i części ciała zanurzone w formalinie. Wystawa urozmaicona jest także animacjami, przedstawiającymi procesy niektórych układów lub działania organów, a lupy pozwalają przyjrzeć się ludzkiemu ciału z naprawdę bliska. Podziemia muzeum poświęcone są anomaliom i chorobom, a także życiu płodowemu. Można też zerknąć na niewykorzystane eksponaty, zalegające w przeszklonym magazynie. W podziemiach, w odróżnieniu od parteru nie można robić zdjęć. Mogę śmiało powiedzieć, że to jedno z najlepszych muzeów, jakie odwiedziłam w życiu. Wstęp 5 EUR za osobę dorosłą. Muzeum otwarte jest do 18:00, także w sobotę. W czwartek aż do 20:00.
Zeppelin –Markthallen i Targowisko Centralne
Stare zeppeliny zmieniły swoją funkcję i obecnie są halami targowymi, w których można kupić świeże ryby, lokalne wyroby, pamiątki, odzież i słodycze. Z jednej hali przechodzi się do kolejnej, bez wychodzenia na zewnątrz. Obok znajduje się sporych rozmiarów targowisko centralne, które zaskakuje ilością i różnorodnością świeżych produktów. Ceny są przystępne - na przykład za maliny moroszki zapłaciłam 2,50 EUR.
Biblioteka Narodowa
Biblioteka Narodowa to nieoczywista atrakcja nie tylko dla miłośników książek. Budynek robi wrażenie już z zewnątrz i sporej odległości. Gmach jest przestronny i nowoczesny, ale to wisząca ogromna gablota ze starymi książkami przyciąga uwagę. Wejście do biblioteki jest darmowe. Kurtki trzeba zostawić w szatni, a torebki i plecami w szafce (za kaucją 1 EUR, trzeba mieć gotówkę, ale można ją rozmienić na miejscu). Jeśli ktoś potrzebuje zabrać coś ze sobą, dostanie przezroczystą torbę. Na parterze znajdują się darmowe wystawy. Obecnie jedna z nich poświęcona jest barokowi, a druga historii czytelnictwa. Na tę drugą warto poświęcić minimum 30 minut, a najlepiej około godziny. Wystawa jest interaktywna – można zgadywać zapachy książek, dotykać alfabetu Braille'a, posłuchać fragmentów łotewskich pieśni i wierszy. Chętni próbują swoich sił w przepisaniu ze słuchu tekstu na starej maszynie – do wyboru są także teksty po angielsku. Sama wystawa dotyczy historii książek – jak wyglądało ręczne pisanie, oprawianie, drukowanie, składanie. Na mapkach i wykresach można znaleźć ciekawostki o liczbie książek i czytelników na świecie. Spora część informacji dotyczy także czytelnictwa w Łotwie – grafiki pokazują wzrost liczby książek napisanych w języku łotewskim. Nie brakuje także pięknie oprawionych książek. Po obejrzeniu wystaw polecam podejść do punktu informacji i odebrać kartę, dzięki której możemy przejść do właściwej części biblioteki. Spacer po wszystkich piętrach biblioteki urozmaicony jest widokami na centrum Rygi oraz małymi wystawami – prawie każde piętro ma swoją. Na 11 piętrze znajduje się platforma widokowa (według informacji wywieszonej w windzie udostępniona do zwiedzania tylko w soboty), z której można podziwiać panoramę miasta. Wychodząc z biblioteki warto zahaczyć, tuż przy wyjściu, punkt z informacjami o samym budynki i historii biblioteki narodowej.
Kipsala
Kipsala to wyspa, która ma swój wyjątkowy urok – drewniana zabudowa, widok na Rygę oraz port, plaża, zieleń i kamieniste uliczki. Większość drewnianych domów wygląda jak z modnych katalogów architektonicznych – doinwestowane domki są nowoczesne i eleganckie. Oczywiście, wśród nich są też te zachowane w tradycyjnej formie lub całkowicie zaniedbane. Nie brakuje też dziwnych połączeń domów i nietypowych rozwiązań. Egzotycznym elementem jest tak zwany Dom Australijczyka z dachem ozdobionym kangurem. Na wyspę można dostać się komunikacją miejską – z centrum odjeżdża chociażby trolejbus.
Muzeum Narodowe Łotwy
To muzeum okazało się dla mnie totalnym must visit, chociaż do środka weszliśmy ze względu na sporą ilość wolnego czasu. Zakochałam się! Nie chodzi mi wcale o malarstwo i fotografię, ale przede wszystkim architekturę. To jedno z najpiękniejszych muzealnych wnętrz. Na wejściu witają nas przepiękne schody z czerwonymi dywanami oraz ogromnymi oknami. Właśnie ta klatka schodowa oczarowała mnie najbardziej i zapewne oczaruje niejedną osobę, która szuka świetnych miejsc do zdjęć. Co do eksponatów – być może kolekcje nie są bogate w dzieła sztuki znane na całym świecie, ale znajdzie się kilka perełek, a wystawy stałe są zróżnicowane. Wystawione obrazy, zdjęcia i plakaty pozwalają za to zorientować się w trudnej historii Łotwy oraz zrozumieć łotewską kulturę, która do przetrwania miała naprawdę trudne warunki i wpływy rosyjskie, niemieckie, a także polskie.
Ulica Elżbiety, Splanadi Palace, ulica Alberta i okolicr
Polecam opuścić starówkę, przejść się Esplanadi, zahaczyć o Pomnik Wolności, pospacerować po parku Kronvalda, może nawet zerknąć na budynek Teatru Narodowego i rzeźby baleriny. Ważne, aby dojść do ulicy Elżbiety. To tutaj zaczyna się prawdziwy raj dla oczu i fanów secesyjnej architektury. Przy ulicy Elżbiety znajduje się jedno z najpiękniejszych kin – Splanadi Palace. Niestety, nie dane mi było wejść do środka, aby obejrzeć staromodną elegancję wnętrz. Budynek z zewnątrz jednak mnie zadowolił, choć muszę przyznać, że łatwo go przeoczyć – jest dość mały i schowany za betonową bryłą. Ulicą Elżbiety można przejść aż do ulicy Alberta oraz okolic znanych z bogato zdobionych budynków. Warto przespacerować się zaledwie uliczkę lub dwie dalej, żeby zderzyć bogate kamienice z drewnianą zabudową.
Black Magic Bar
To chyba najbardziej urokliwe miejsce do spróbowania czarnego balsamu, czyli łotewskiego trunku z mieszanki 24 ziół. Likier ma 45% zawartości alkoholu, a w smaku przypomina Jägermeistera. Black Magic nazwałabym bardziej uroczą kawiarnią, chociaż alkohol jest tutaj podawany - nie tylko w czystej postaci. Czarny balsam w kawie, czarny balsam z winem, czarny balsam w cieście. Ale Black Magic stoi nie tylko drinkami i kawą, ale przede wszystkim truflami. Fani tych łakoci będą w raju, bo wybór trufli jest naprawdę ogromny. Dodatkowo, lokal jest klimatyczny, stylizowany na dawne czasy (włączając w to stroje obsługi) i przyjemnie zaciemniony.
Parunāsim kafe'teeka.
Najbardziej romantyczna kawiarnia w Rydze? Tak reklamuje się Parunāsim kafe'teeka, a ja jestem skłonna w to uwierzyć. Uroczy wystrój, mnóstwo lampeczek, zapalone świece - to zdecydowanie robi nastrój. Nie brakuje też pyszności - polecam ciasto miodowe oraz rozgrzewającą kawę z czarnym balsamem. Uwaga, do lokalu można dojść od różnych stron/ulic.
Łotewska Akademia Nauk i Cerkiew Zwiastowania
Budynek Łotewskiej Akademii Nauk powstał na wzór Siedmiu Sióstr Stalina. Na jego szczycie znajduje się taras widokowy. Wieżowiec jest bliźniaczą budowlą między innymi z Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie, ale jego otoczenie jest zdecydowanie inne - dosłownie sąsiaduje z drewnianą zabudową. W okolicy znajdują się tereny byłego getta. Z drugiej strony sąsiaduje z Cerkwią Zwiastowania. O ile nie przepadam za specjalnym szukaniem kościołów, ten okazał się bardzo ładny i warty spaceru.
Stare Miasto i okolice
Na koniec coś oczywistego - Stare Miasto w Rydze. Cała stara część miasta wręcz tonie w przepięknej zabudowie, więc nie będę się rozdrabiać na budynki, które warto zobaczyć. Dom Kotów, Plac Liwski, Mała Gildia, Wielka Gildia, Brama Szwedzka, Brama Brochowa, Trzej Bracia, Pomnik Czterech Muzykantów z Bremy, Zamek Ryski, Katedra Ryska, Ratusz, Dom Bractwa Czarnogłowych, Muzeum Farmacji... To wszystko oraz wiele więcej znajdziecie właśnie tutaj. Najlepiej po prostu poświęcić od 2 do 4 godzin na powolny spacer po okolicy, pozwolić sobie na zgubienie się w wąskich uliczkach i wrócić wieczorem, żeby złapać klimat kamienic skąpanych w blasku licznych lampek.
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam pojechać.
OdpowiedzUsuńWarto zaliczyć przy okazji miejsca trochę oddalone od Rygi ;)
UsuńWow! Super wycieczka. Póki co jesteśmy z mężem uziemieni przez sprawy rodzinne i nawet na jedną noc nie mamy jak się wyrwać, ale to jest świetny pomysł wycieczki do wykorzystania na później :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zachęcam do zapisania sobie tego wpisu na później - może się przydać :)
UsuńŚwietny wpis, bardzo mi się podobają mniej oczywiste rzeczy, Muzeum Anatomi- sztos! Na początku lipca robimy ze znajomymi tripa Litwa-Łotwa i na pewno odwiedzimy to Muzeum w Rydze! Dzięki piękne za super wpis 🤩
OdpowiedzUsuń