Bo choć człowiek może stworzyć sobie nową tożsamość, może przybrać nowe nazwisko, wymyślić nową biografię, zawsze go wyda jakiś drobiazg z poprzedniego życia.
Mam wrażenie, że polska narracja historyczna ma za zadanie pokazać nasz naród jako światowego męczennika. Najgorsze rzeczy przydarzyły się nam (przydarzają, bo ktoś nam je wyrządza, a sami nie jesteśmy za nie odpowiedzialni nawet w najmniejszym procencie). Jeśli na świecie działo się coś złego, to u nas i tak działo się gorzej, więc inni nie mogą narzekać. Być może właśnie dlatego jesteśmy zamknięci na historię innych państw i nie dostrzegamy bolesnych stron na cudzych kartach historii.
Mam wrażenie, że polska narracja historyczna ma za zadanie pokazać nasz naród jako światowego męczennika. Najgorsze rzeczy przydarzyły się nam (przydarzają, bo ktoś nam je wyrządza, a sami nie jesteśmy za nie odpowiedzialni nawet w najmniejszym procencie). Jeśli na świecie działo się coś złego, to u nas i tak działo się gorzej, więc inni nie mogą narzekać. Być może właśnie dlatego jesteśmy zamknięci na historię innych państw i nie dostrzegamy bolesnych stron na cudzych kartach historii.
Jedną z takich kart pokazuje nam fińsko-estońska pisarka Sofi Oksanen w swojej książce "Gdy zniknęły gołębie". Powieść za pomocą historii rodziny przedstawia obraz Estonii za czasów okupacji niemieckiej oraz władzy sowieckiej. Roland jest oddanym patriotą, który marzy o wolnej Estonii. Zrobi wszystko, aby zawalczyć o niepodległość swojego kraju - nawet jeśli musi przeciwstawić się władzy i narazić swoje życie. Z kolei jego kuzyn Edgar zrobi wszystko, aby władza go uwielbiała. Jakakolwiek by ta władza nie była, świetnie wpasowuje się w jej struktury. Poglądy są dla niego nieważne - ważne są natomiast prywatne korzyści materialne i zaspokojenie własnej pychy.
Chociaż wydawać by się mogło, że "Gdy zniknęły gołębie" to przede wszystkim historyczna pocztówka Estonii, autorka postawiła przede wszystkim na ludzką psychikę. Sofi Oksanen rewelacyjnie przedstawiła motywy, jakie targają ludźmi podczas trudnych wydarzeń - szczególnie podczas moralnego dylematu nad własnym bezpieczeństwem a czystością swojego sumienia. Osiągnęła to głównie dzięki niezwykle wnikliwej kreacji głównych bohaterów, których połączyła historia żony Edgara. To ona była spoiwem całej książki i to właśnie jej postać wydaje się najbardziej tragiczna.
"Gdy zniknęły gołębie" idealnie przedstawia fałsz lisich ludzi, którzy nie potrafią oprzeć się pokusie. Sylwetka Edgara jest zawiła głównie nie względu na jego powierzchowną zmienność. Bez problemów dostosowuje się do nazistowskiej rzeczywistości, brylując wśród niemieckich żołnierzy. Sprytnie manipuluje faktami, aby zrobić z siebie bohatera. Chwilę później zaskrabia sobie zaufanie władzy sowieckiej, działając w jej strukturach. Chociaż jego poglądy są zmienne, jego pragnienia pozostają takie same.
Powieść jak topniejący lód odkrywa przez nami historię, która pozostawała dla nas nieznana. Kto z nas słyszał o obozach koncentracyjnych, działających na terenach Estonii? Konzentrationslager Klooga? To tylko jedna z nieznanych nam, a jakże zatrważających historii tego kraju. W książkach Katji Kettu spotkałam się z zestawieniem najważniejszych wydarzeń podczas opisywanego okresu - krótko rozpisane daty. W tej książce również pokuszono się o podobną listę, ale z użytymi określeniami, które powiązane są z przedstawionymi wydarzeniami. To dodaje pozycji więcej autentyczności.
Ponadto, autorka z niezwykłą starannością oddała rzeczywistość tamtych czasów - i nie mówię tego tylko w kontekście prawdy historycznej, z którą Sofi Oksnanen starała się być cały czas zgodna. Słowami odmalowała obraz miasta po bombardowaniu, zauważyła deficyty w produktach w tamtych czasach, zilustrowała obraz estońskiej wsi, zwróciła uwagę na znaczące detale. To wszystko uchwyciła dzięki doskonałemu stylowi.
Udało mi się znaleźć także fragment, który z pewnością ucieszy koneserów polskich wątków w powieściach zagranicznych autorów. W czeluściach słów znajduje się nawiązanie do sprawy Katynia.
Udało mi się znaleźć także fragment, który z pewnością ucieszy koneserów polskich wątków w powieściach zagranicznych autorów. W czeluściach słów znajduje się nawiązanie do sprawy Katynia.
Chociaż książka jest trudna w odbiorze i trzeba się nad nią naprawdę skupić, to jej czytanie przynosi mnóstwo satysfakcji. "Gdy zniknęły gołębie" to solidny kawał dobrej literatury, taki z najwyższej półki. To jedna z tych powieści, która przez swoją wyrazistość pozostaje w pamięci na długo.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Data wydania: 19.04.2015
Liczba stron: 368
Przeczytane: 02.02.2020
Ocena: 9/10
Ocena: 9/10
Myślę, że z ciekawości ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Więc życzę miłej lektury. ;)
UsuńLubię książki, które ukazują historię II Wojny Światowej z innej perspektywy niż Polska. Dlatego też jeśli będę miała okazję, z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja również. Polecam w takim razie jeszcze twórczość Katji Kettu ;)
Usuń