Uwielbiam książki o Irlandii pisane z polskiego punktu widzenia, ponieważ świetnie obrazują różnice kulturowe. Już wcześniej miałam okazję przekonać się, jakie śmieszne sytuacje z tego wynikają. Kiedy więc znajomi polecili mi "Komornika, czyli śmieszną opowieść o emigracji", nie zastanawiałam się zbyt długo i zamówiłam książkę.
Książka Tomasza Cze powstała na podstawie przeżyć autora, który zmuszony został do wyjazdu z Polski. Powód? Prawie taki sam jaki miała większość ludzi, wyjeżdżających za granicę jeszcze kilkanaście lat temu - problemy finansowe, chęć lepszego zarobku, życie na wyższym poziomie.
To podobno najlepsza opowieść o emigracji. Naprawdę? Bardzo, ale to bardzo w to wątpię. Wiem, że o książce nie świadczy okładka ani wydanie, jednak tutaj formatowanie tekstu (lub też raczej jego brak) skutecznie utrudniało czytanie. Raz na jakiś czas fragmenty nie zostały wyjustowanie, co wprawiało mnie w stan niezwykłej irytacji. Kto by się spodziewał, że tak drobna rzecz okaże się tak upierdliwa.
Sama jakość słów... Szkoda o tym w ogóle pisać. Poziom niski. Zdaję sobie sprawę, że książka nie została napisania przez wybitnego autora, jednak przez kilka stron czytałam w kółko to samo. Czasami zmieniały się tylko wyrazy, a czasami tylko ich szyk. Dodać do tego charakter samego autora, który winę zrzuca na innych lub dla kontrastu i wzbudzenia litości przyjmuje na siebie winę, aby wybielić się przed czytelnikiem... Nie, zdecydowanie to nie dla mnie.
To właśnie sprawiło, że opisywanie wydarzenia są smętne, a akcja ciągnie się jak flaki z olejem. Nuda. Ogromna nuda. Rzekomy wątek kryminalny i komedia chyba także uciekły ze stron z tej książki. Przez prawie 300 stron zaśmiałam się tylko raz, a żart nie był specjalnie wyszukany.
Jednak najważniejsze jest to, o czym "Komornik" miał być. Podobno to opowieść o emigracji. Podobno. Ja powiedziałabym, że to opowieść o życiu Tomasza Cze, a emigracja do Irlandii jest tutaj wątkiem bardzo pobocznym. Zdziwieni? Nie możecie w to uwierzyć? Ale jak inaczej wytłumaczyć to, że akcja zaczyna się dziać na zielonej wyspie dopiero od 80 strony? Wcześniej czytamy o rodzinie i dyskotekowych imprezach...
Dla mnie ta książka nie ma większego sensu bytu. Nie mam pojęcia, komu mogłabym ją polecić, bo osobom zainteresowanym tematem polskiej emigracji lub Irlandii, na pewno nie mogę jej zarekomendować.
Wydawnictwo: -
Data wydania: 05.06.2017
Liczba stron: 264
Przeczytane: 30.08.2019
Ocena: 2/10
Data wydania: 05.06.2017
Liczba stron: 264
Przeczytane: 30.08.2019
Ocena: 2/10
to prawda, też ciężko mi było czytać tę książkę
OdpowiedzUsuńCiężko - to idealnie określenie...
UsuńSama nie wiem, zapowiadała się fajne no cóż nie wyszło.
OdpowiedzUsuńCzęsto zapowiada się fajnie. Szkoda, że tylko się zapowiada...
UsuńMojej koleżance się podobała, no ale każdy ma inne gusta.
OdpowiedzUsuńSą gusta i gusta, a każdy ma inny :)
UsuńKojarzę tytuł, ale Twoją recenzję czytam jako pierwszą. Nie spodziewałam się, że jest aż tak słaba.
OdpowiedzUsuńSłaba przynajmniej w moich oczach. ;)
Usuń