Kiedy w zapowiedziach wydawniczych zobaczyłam "Najnudniejszą książkę świata" z uroczą i jakże zaspaną owieczką na okładce, chciałam ją przytulić i położyć się z nią w łóżku, żeby mnie uśpiła. Miała to być wyciszająca lektura na dobranoc. Miała. Tylko miała. W praktyce, jak zwykle, wyszło zupełnie inaczej.
Dlaczego? Moim zdaniem głównie dlatego, że książka nie miała zaadaptowanych norm do kultury polskiej. Przede wszystkim mam na myśli kwestie językowe. To, co działa na anglojęzycznych ludzi nie będzie działać na polskojęzyczną grupę i basta. Dlatego też większa część książki nie miała zupełnie żadnego sensu.
Kolejną rzeczą są zadania w formie graficznej, które akurat mnie rozbudziły. Zakładam, że miałam przy nich zasnąć, ale przyniosły skutek odwrotny od zamierzonego. Liczenie czegoś lub szukanie odmiennego elementu tylko mnie pobudzało i wyzwalało niezliczone pokłady irytacji... Jeśli ktoś "czytał" tę książkę, to niech da mi znać, czy znalazł rozwiązanie chociaż jednego z tych ćwiczeń.
Żeby było śmiesznie - czasami lektura okazała się... ciekawa. Podobno doktor Hardwick i profesor McCoy wybrali teksty, które miały mieć nużące działanie. Chyba mam bardzo dziwny gust, skoro niektóre z nich mnie zainteresowały.
Zastanawia mnie też jedno - autorzy. Informacje o nich są dość szczątkowe, szczególnie o jednym z nich. Jak na ogromnych ekspertów, spodziewałam się wzmianki na licznych witrynach naukowych oraz dużej liczby artykułów. Coś tam niby znalazłam, ale nie mam pewności, czy to na pewno to. Po licznych oszustwach w świecie naukowym, coraz ostrożniej podchodzę do tego typu spraw.
Zastanawiam się, po co w ogóle powstała ta książka. Lub też inaczej - po co została wydana w Polsce, skoro nie poświęcono choć kilku minut na zaadaptowanie ich do polskich warunków? Mnie ona nie uśpiła, tylko zwyczajnie zirytowała.
Dlaczego? Moim zdaniem głównie dlatego, że książka nie miała zaadaptowanych norm do kultury polskiej. Przede wszystkim mam na myśli kwestie językowe. To, co działa na anglojęzycznych ludzi nie będzie działać na polskojęzyczną grupę i basta. Dlatego też większa część książki nie miała zupełnie żadnego sensu.
Kolejną rzeczą są zadania w formie graficznej, które akurat mnie rozbudziły. Zakładam, że miałam przy nich zasnąć, ale przyniosły skutek odwrotny od zamierzonego. Liczenie czegoś lub szukanie odmiennego elementu tylko mnie pobudzało i wyzwalało niezliczone pokłady irytacji... Jeśli ktoś "czytał" tę książkę, to niech da mi znać, czy znalazł rozwiązanie chociaż jednego z tych ćwiczeń.
Żeby było śmiesznie - czasami lektura okazała się... ciekawa. Podobno doktor Hardwick i profesor McCoy wybrali teksty, które miały mieć nużące działanie. Chyba mam bardzo dziwny gust, skoro niektóre z nich mnie zainteresowały.
Zastanawia mnie też jedno - autorzy. Informacje o nich są dość szczątkowe, szczególnie o jednym z nich. Jak na ogromnych ekspertów, spodziewałam się wzmianki na licznych witrynach naukowych oraz dużej liczby artykułów. Coś tam niby znalazłam, ale nie mam pewności, czy to na pewno to. Po licznych oszustwach w świecie naukowym, coraz ostrożniej podchodzę do tego typu spraw.
Zastanawiam się, po co w ogóle powstała ta książka. Lub też inaczej - po co została wydana w Polsce, skoro nie poświęcono choć kilku minut na zaadaptowanie ich do polskich warunków? Mnie ona nie uśpiła, tylko zwyczajnie zirytowała.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 17.10.2018
Liczba stron: 296
Przeczytane: 15.11.2019
Ocena: 2/10
Możliwe, że ta książka miała być jedynie chwytem marketingowym. Każdy będzie chciał sprawdzić, czy faktycznie jest najnudniejsza.
OdpowiedzUsuńAlbo autorzy mieli jakiś ukryty zamiar, o którym niestety się nie dowiemy, bo dla nie również tworzenie bezwartościowej książki jest tylko zmarnowaniem papieru i czasu (nie wspominając o pieniądzach).
Nie zamierzam kupić, dzięki za szczerą recenzję ;)
Pozdrawiam cieplutko!
Zamiar wydaje się być jasny - uśpienie czytelnika. Ale nie wyszło... Chyba że jestem wyjątkowo odporna ;)
UsuńW sumie szkoda, bo zapowiadała się nieźle
OdpowiedzUsuńZapowiadała się bardzo dobrze :c
UsuńTytuł jest interesujący
OdpowiedzUsuńTytuł... I na tym koniec.
Usuńintryguje mnie ten tytuł
OdpowiedzUsuńMnie też intrygował :)
UsuńJa raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com
:)
Usuńwow, super sprawa !
OdpowiedzUsuńKto co woli ;)
UsuńOdpuszczę sobie zdecydowanie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDobra decyzja :)
UsuńNie mam ochoty na ten tytuł, za dużo so nadrobienia mam ;)
OdpowiedzUsuńLepiej wykorzystasz czas, skupiając się na zaległościach :)
UsuńNo tytuł nie zachęca ale niektórych może ciekawość skusić czy aby na pewno tak jest
OdpowiedzUsuńNie działa lepiej od pierwszej lepszej lektury szkolnej :D
Usuń