Przyznam się bez bicia - "Muzę" Jessie Burton chciałam przeczytać głównie ze względu na... okładkę. Moja okładkowa sroka wiedziała już, że będę musiała mieć w swojej biblioteczce tę książkę - niezależnie od tego, jakiej tematyki dotyczy powieść oraz czy może mi się spodobać. Ot, jeśli nie, będzie to przynajmniej piękna pod kątem wizualnym książka na mojej półce.
Dlaczego jesteśmy tak bardzo uwięzieni w godzinach i minutach codzienności? Dlaczego nie potrafimy pójść dalej, żyć tym czego nie możemy dosięgnąć?
Gdybym przeczytała sam opis, najprawdopodobniej nigdy nie zdecydowałabym się na przeczytanie tej pozycji. Główną bohaterką jest Odelle, która podejmuje pracę w londyńskiej galerii sztuki. Już przed pierwszym dniem pracy zaintrygowała ją Majorie Quick - jej przełożona. Jednak jej życie wywraca się do góry nogami nie tylko ze względu na elegancją kobietę - pewnego dnia w instytucie pojawia się obraz, o którym niektórzy pracownicy woleliby zapomnieć. Jaką tajemnicę skrywa to dzieło i jaki wpływ na losy bohaterów może mieć jej odkrycie?
Prawda jest nieważna, bo prawdą staje się to, w co ludzie wierzą.
Całkiem prawdopodobne, że wątek malarski nie byłby dla mnie wystarczający, aby sięgnąć po tę książkę, ale należy się temu ogromny plus. Sztuka wręcz wypływa ze stron. Niemniej, bardziej zaciekawił mnie wątek pisarski - wiadomo, każdy ma swoje osobiste preferencje. Połączenie tych dwóch dziedzin sprawiło, że książka jest i pięknie napisana, i niezwykle plastyczna. Jessie Burton maluje rzeczywistość słowem - być może nieskomplikowanym, ale na zachwycająco prostym. Jak więc taka książka mogłaby nie mieć pięknego wydania? W stu procentach na to zasłużyła.
Żal, który nie znajduje ujścia, wciąż narasta i jeśli nic się z tym nie robi, któregoś dnia może dojść do wybuchu.
Historia przedstawiona jest z perspektywy różnych czasów oraz różnych bohaterów - w z tym, że jedynie perspektywa Odelle opisana jest w narracji pierwszoosobowej. Inne czasu, inni bohaterowie opisywani są z punktu widzenia trzecioosobowego narratora. Jedynym minusem jest to, że książka bardzo powoli się rozkręca - przez jakiś czas spodziewałam się, że zostanie odłożona na półkę wyłącznie jako ozdoba. Wprowadzenie jest za długie, dla mnie początek skończył się tak naprawdę już po połowie książki.
Łatwiej jest sprzedać plotkę niż fakty.
Niemniej, na końcu powieść trzyma tak mocno w napięciu, że emocje aż szaleją w czytelniku. Dawno żadna książka nie sprawiła, że kończyłam i zamykałam ją drżącymi rękami. Tak,ostatnie strony sprawiły, że drżałam. Być może dlatego, że historia wydaje się być niemal prawdziwa, a losy bohaterów wydają się być wątkami biograficznymi. Są perfekcyjnie wykreowany oraz opisani, zupełnie jakby żyli nie tylko na kartach powieści. I chociaż niby przez cały czas domyślasz się zakończenia, one okazuje się zupełnie inne, a przez całą lekturę brniesz z poczuciem niepokoju, które przerywane jest radościami bohaterów.
Wdzięczność przybiera różne formy.
To, że książkę skończyłam w środku nocy, mając gęsią skórkę i drżąc z nadmiaru emocji, powinno być największą rekomendacją. "Muza" jest po prostu cudowna pod każdym względem i nada się dla każdego - a już na pewno dla koneserów sztuki oraz miłośników dobrej literatury.
W życiu nauczyłam się jednego: dzieło sztuki odnosi sukces tylko wówczas, gdy jego twórca - żeby sparafrazować Oliwię Schloss - ma wiarę, która powołuje je do istnienia.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 24.11.2016
Liczba stron: 480
Przeczytane: 27.09.2018
Ocena: 9/10
Myślę, że może kiedyś sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńjuż mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńCzekam więc za opinią :)
UsuńCzytałam i serdecznie polecam :) Bardzo fajna książka
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Jest świetna :)
UsuńMam tą ksiązkę u siebie i mam nadzieję, że uda mi się po nią sięgnąć w niedługim czasie.
OdpowiedzUsuńU mnie trochę poczekała i żałuję, że wcześniej się za nią nie zabrałam :)
Usuńwydaje się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńWarto sprawdzić, czy taka faktycznie jest ;)
Usuń