Masz ochotę rzucić wszystko, powiedzieć "dość", odetchnąć głęboko i zacząć po prostu żyć? Męczą cię półśrodki i zastępniki życia? Wydaje ci się, że wegetujesz? Starasz się z całych sił, a nikt tego nawet nie zauważa? Chcesz po prostu dać się pochłonąć przygodzie? Tak? W takim razie nigdy nie sięgaj po książkę "Odpuść sobie i żyj".
Nie lubię poradników i innych wielce inspirujących książek, które mylnie znajdują się w księgarniach na półkach w dziale "psychologia" (to nie ma nic wspólnego z psychologią, wierzcie mi, kończę właśnie czwarty rok). Niemniej, kiedy zaproponowano mi egzemplarz recenzencki tejże książki, pomyślałam sobie, że dlaczego niby nie? Sprawdźmy, czy to naprawdę jest aż tak złe, jak jestem w stanie wywnioskować po opisie na okładce lub po sekundowym przejrzeniu pierwszego lepszego poradnika w księgarni. Więc się przekonałam. Zdania nie zmieniłam.
Nie zrozumcie mnie źle - do książki podeszłam naprawdę pozytywnie nastawiona, z myślą, że to nie będzie książka jak inne w tym gatunku. Taki stosunek zawdzięczam głównie autorowi - Fabrice Midal to francuski filozof oraz specjalista od spraw medytacji i buddyzmu. Mam jednak wrażenie, że pan Midal napisał książkę głównie nie po to, by podzielić się wiedzą na wspomniane tematy, ale aby opowiedzieć o sobie i swoich doświadczeniach. Dla mnie to spore oszustwo, mówić czytelnikom, że książka będzie o czymś innym, a później przez większość czasu nieskromnie pisać o samym sobie.
Uniwersyteckie zaplecze autora także sprawiło, że z chęcią sięgnęłam po tę pozycję. Miałam nadzieję, że to nie będą kolejne motywacyjne brednie, ale porady oparte na dowodach naukowych. Faktycznie, oparto się kilka razy na badaniach, ale zupełnie nie podano informacji o publikacjach. Nie ma żadnej bibliografii, a badania przytoczone są na zasadzie "jakiś naukowiec powiedział kiedyś, że...". Dla mnie to zdecydowanie za mało - przecież część wyników badań nie jest istotna statystycznie. Więc skąd mam wiedzieć, że naukowe fakty są faktycznie naukowo potwierdzone?
Co można powiedzieć o książce, którą można streścić za pomocą jej tytułu? Bo niecałe 200 stron można zamknąć w słowach "odpuść sobie", reszta to rozwinięcie myśli danego rozdziału oraz prywatne dywergencje autora. Każdy z rozdziałów miał dotyczyć innej strefy odpuszczania sobie, ale dla mnie to w kółko to samo. Zresztą, jak można poważnie podejść do książki, w której autor sam sobie zaprzecza? Nie wierzę, że to tylko kwestia tłumaczenia. Czytamy, że mamy sobie odpuścić, przestać realizować cudze polecenia, spełniać nieswoje wymagania... Żeby było zabawnie, to wszystko skierowane jest to tej samej osoby poprzez rozkaz odpuszczenia sobie. Zupełnie, jakby ten rozkaz był inny i magiczny - a jego wykonanie bardzo łatwe. Jasne. Ot, odpuszczę sobie, na zawołanie, w mig. I co z tego? Osoby, które faktycznie potrzebują takiego resetu potrzebują czegoś więcej niż marnych słóweczek na 200 stronach, a osoby, które chcą sobie odpuścić, po prostu to zrobią - też bez tej książki.
Nie zapominajmy też, że często odpuszczenie sobie nie przyniesie nam szczęścia. Nie każdemu taka forma życia odpowiada - czasami do satysfakcji potrzeba czegoś więcej. Ale jeśli ktoś lubi pseudocoachingowe G, to książka może mu się spodobać.
Uniwersyteckie zaplecze autora także sprawiło, że z chęcią sięgnęłam po tę pozycję. Miałam nadzieję, że to nie będą kolejne motywacyjne brednie, ale porady oparte na dowodach naukowych. Faktycznie, oparto się kilka razy na badaniach, ale zupełnie nie podano informacji o publikacjach. Nie ma żadnej bibliografii, a badania przytoczone są na zasadzie "jakiś naukowiec powiedział kiedyś, że...". Dla mnie to zdecydowanie za mało - przecież część wyników badań nie jest istotna statystycznie. Więc skąd mam wiedzieć, że naukowe fakty są faktycznie naukowo potwierdzone?
Co można powiedzieć o książce, którą można streścić za pomocą jej tytułu? Bo niecałe 200 stron można zamknąć w słowach "odpuść sobie", reszta to rozwinięcie myśli danego rozdziału oraz prywatne dywergencje autora. Każdy z rozdziałów miał dotyczyć innej strefy odpuszczania sobie, ale dla mnie to w kółko to samo. Zresztą, jak można poważnie podejść do książki, w której autor sam sobie zaprzecza? Nie wierzę, że to tylko kwestia tłumaczenia. Czytamy, że mamy sobie odpuścić, przestać realizować cudze polecenia, spełniać nieswoje wymagania... Żeby było zabawnie, to wszystko skierowane jest to tej samej osoby poprzez rozkaz odpuszczenia sobie. Zupełnie, jakby ten rozkaz był inny i magiczny - a jego wykonanie bardzo łatwe. Jasne. Ot, odpuszczę sobie, na zawołanie, w mig. I co z tego? Osoby, które faktycznie potrzebują takiego resetu potrzebują czegoś więcej niż marnych słóweczek na 200 stronach, a osoby, które chcą sobie odpuścić, po prostu to zrobią - też bez tej książki.
Nie zapominajmy też, że często odpuszczenie sobie nie przyniesie nam szczęścia. Nie każdemu taka forma życia odpowiada - czasami do satysfakcji potrzeba czegoś więcej. Ale jeśli ktoś lubi pseudocoachingowe G, to książka może mu się spodobać.
Wydawnictwo: Buchmann
Data wydania: 13.05.2018
Liczba stron: 192
Przeczytane: 15.05.2018
Ocena: 1/10
słabo z tymi badaniami, faktycznie takie coś wydaje się mało wiarygodne... trzeba umieć odpuszczać w niektórych sytuacjach ale tak jak mowisz, każdy może to zrobić sam. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoże nie każdy potrafi odpuszczać, ale jeśli nie potrafi, to potrzebuje wówczas pomocy specjalisty.
UsuńChyba sobie odpuszczę;) i nie przeczytam tej książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Sensowne odpuszczenie sobie :)
UsuńJa też podziękuję, raczej nie wieże w takie poradniki :P
OdpowiedzUsuńTo nawet nie kwestia wiary. To po prostu nie-wiem-co-to-ma-być.
Usuń