Człowiek jest zwierzęciem, które chce wiedzieć.
"Akuszerka" Katji Kettu oczarowała mnie i zawładnęła moim umysłem na czas czytania, a także na długo później. Dawno nie czułam takich emocji przy lekturze. Byłam ciekawa kolejnych książek autorki, jednak głównie ze względów swoich fińskich zainteresowań. "Akuszerka" była książką oryginalną i ciekawą, więc nie byłam w stanie wyobrazić sobie, aby autorka mogła napisać coś jeszcze dobrego, rozwijającego jej zdolności pisarskie, nie mówiąc już o czymś lepszym. Taka typowa autorka jednej książki. Dlatego też do lektury "Ćmy" podeszłam z lekkim wzruszeniem ramion i bez żadnych wymagań. Niesłusznie.
Łatwiej mi było uwierzyć w swoją głupotę, kiedy została ona wypowiedziana na głos.
Już na samym początku poznajemy piętnastolatką Finkę, córkę Białego Generała, która okazuje się być w ciąży z ruskim chłopaczkiem, za co już została ukarana oderwaniem języka. Postanawia uciec przed wstydem i złością ojca - pokonuje granicę na nartach i dostaje się do Związku Radzieckiego, gdzie chce odnaleźć ukochanego, żyjącego w niewiedzy, że za niedługo zostanie ojcem. Wilczy Kieł opowiadał jej o swoim kraju pełnym dobrobytu. Irga nigdy nie wierzyła w te opowieści, ale postanowiła zaryzykować - wszędzie będzie lepiej niż w Finlandii, patrząc na jej obecne położenie. Okazuje się jednak, że wszędzie byłoby lepiej niż w Związku Radzieckim. Szybko zostaje oskarżona o rzekome szpiegostwo, zmuszona torturami do podpisania stosownych dokumentów i przetransportowana do gułagu w Workucie.
Co było, to było, nie trzeba się smucić. Żałujmy żywych, którzy boją się, że umrą.
Katja Kettu potrafi zachwycić czytelnika różnymi perspektywami w książce - tutaj taki zabieg znów ma miejsce. Najważniejszą perspektywą, zaraz po głównej bohaterce, jest narracja młodej Finki, która przyjeżdża do maryjskiej wioski, gdzie właśnie został zamordowany jej ojciec. Mężczyzna szukał tam swoich korzeni, śladu po matce Irdze Malinen, która była więźniarką. Upojony alkoholem pisywał brednie w listach kierowanych do córki, która nigdy nie wierzyła w jego opowieści. Ale kiedy trafia do wioski, już nie musi wierzyć - wie. Wie i postanawia doprowadzić rozwiązanie zagadki do końca. W końcu matka ojca to jej babcia.
No tak, gdy życie jest puste, a ubranie zawszone na śmierć, to ludzkie twarze robią się paradoksalnie wyrazistsze. To dziwne, ale tak to bywa. I nawet najgorsze pokraki nabierają wartości.
Pomysł na książkę jest fenomenalny, a jej wykonanie to prawdziwa uczta czytelnicza. Akcja poprowadzona jest w taki sposób, że trudno zaspokoić ciekawość czytelnika po jednej stronie, trzeba przeczytać wszystko od razu. To nie jest łatwa lektura, a przyjemność jej czytania nie ma nic wspólnego z lekkością, tylko stanowi raczej coś głębokiego na wzór literatury wysokiej. "Ćma" serwuje czytelnikowi ogrom prawd uniwersalnych, w żaden sposób niezwiązanych z życiem obozowym. Przy tym jest tak zaskakująca, że trudno domyśleć się zakończenia. Ja zawsze mam najbardziej absurdalne pomysły na zakończenie książki i to zakończenie pojawiło się w mojej głowie, ale szybko je zignorowałam. Trudno jest przewidzieć, co będzie na następnej stronie, a co dopiero mówić o ostatniej. Początek, jak to Kettu, był trochę chaotyczny, ale to ze względu na mnogość wątków i wrzucenie czytelnika od razu na głęboką wodę. Wszystko klaruje się w ciągu kilku kolejnych akapitów.
Tutaj nikt nie chce pamiętać. Rosja jest krajem, w którym zapominanie to ludowa tradycja, a trzymanie w tajemnicy jest największą życiową zaletą.
Mnogość postaci też nie jest przerażająca. Autorka potrafi idealnie wykreować bohaterów, a ich ilość nie oznacza mniejszej jakości. Wszyscy są bardzo charakterystyczni i łatwi do zapamiętania, nie tylko przez własną historię, ale też sposób mówienia czy zachowywania się. Jakkolwiek z początku mogą wydawać się nielogiczni, to po chwilowym już poznaniu, każdy ich gest nabiera znaczenia. Irytuje mnie tylko w recenzjach innych osób nazywanie Irgi nastolatką. To nie jest książka o nastolatce. Irga szybko przestaje mięć piętnaście lat, bo akcja jest mocno rozciągnięta w czasie. A nawet gdyby, w tamtych czasach jej wiek był zupełnie inaczej odbierany, nie wspominając już o obozowych realiach.
Niewolnik nie jest wdzięczny za zdjęcie kajdan. Zaczyna gardzić swoim panem i go zabija.
Właśnie przez tą różnorodność wśród bohaterów, autorka idealnie pokazała fińskość i rosyjskość. Chociaż akcja dzieje się na terenach północno-wschodnich, poza granicami Finlandii, to jednak mentalność Finów została perfekcyjnie przedstawiona, szczególnie w zestawieniu z Rosją i samą Republiką Maryjską. Obnażona prawda? Raczej tak, skoro "Ćma" wciąż nie ukazała się w Rosji. Podoba mi się też przepaść pomiędzy biednymi bohaterami, a postaciami, które gromadzą wokół siebie bogactwo i sprawują władzę.
Czas upływa na myśleniu, a dzień na kręceniu głową.
Władza to zdecydowanie najlepszy motyw w tej książce. Nigdy nie czytałam żadnej pozycji, która tak świetnie przedstawiałaby konstruowanie władzy oraz machizmy, które powodują, że ktoś jest osobą uległą wobec osób nadrzędnych. Wątek ten szczególnie uderzający jest w obozowej rzeczywistości, ale to nie jest coś, co możemy sobie wyobrazić, raczej coś, co nam, Polakom, wydaje się wręcz nie do pomyślenia, jeśli spojrzymy na obozy na terytorium naszego kraju. Jest to najmocniejszy punkt "Ćmy" i nie mogę o nim nic więcej napisać, aby nie zdradzić fabuły. Aspekt władzy nie dotyczy tylko radzieckich gułagów, ale też współczesnej Rosji. Chociaż sytuacja jest fikcją literacką, to sposoby rządzenia są autentyczne.
Wiedziałam, że jeśli wcześniej nie umrę z głodu lub podczas porodu, to na pewno zabije mnie w końcu strach.
Oprócz władzy zauroczona byłam magią i wierzeniami. Książka jest bardzo mistyczna, oddziaływająca na zmysły. Religia i czary to nie wszystko. Rytuały nie miałby w sobie nic, gdyby nie wykorzystywały natury. To właśnie maści z bzu i wywary z dzikich roślin sprawiały, że niemal czułam zapach tych specyfików na stronach książki. Miałam wrażenie, że więcej magii jest tutaj, niż w niektórych tytułach fantastycznych. Ba, przez większość czasu ma się wrażenie, że jest to książka fantastyczna, opierająca się na magii i religii Maryjczyków. Ich czary tak pochłaniają czytelnika, że trudno mu choćby o krztę racjonalności. Doświadcza też tego Verna, która próbuje zdrowym rozsądkiem dowiedzieć się, kto zamordował jej ojca.
Gdy nikt nie rozkazuje, ludzie trzymają się tego, do czego przywykli.
Prawdziwą wisienką na torcie jest język i nie mówię tego wyłącznie o wybitym stylu Katji Kettu. Autorka znów mnie porwała. Może nie jest tak brutalna jak w "Akuszerce", mniej opiera się o seksualność i dzikość, ale wciąż są to mocne i wyraziste składowe jej literatury. Językowo "Ćma" jest lżejsza od "Akuszerki", ale mentalnie zdecydowanie cięższa i bardziej wymagająca. Poprzez język rozumiem też języki obce. Pojawia się tutaj fiński, rosyjski i maryjski, a częste wypowiedzi szczególnie w języku maryjskim zazwyczaj nie są tłumaczone - chyba że bohater zaraz tłumaczy, co powiedział. Początkowo się irytowałam, ale zabieg okazał się rewelacyjny. Czasami dało się wyłapać, o co chodzi, ale zdarzało się nie. Przez to czytelnik czuł się jak Irga lub Verna. Obie fińskojęzyczne, nie mogły zrozumieć podobieństw języka maryjskiego do fińskiego, przez co niewiele rozumiały z rozmów, które wokół nich się toczyły. Języka dotyczy jeszcze jedna ciekawa kwestia - główna bohaterka jest niemową, ale Kettu tak poprowadziła akcję, że ucięty język Irgi nie spowodował nudy, jak mogłoby się wydawać.
Przypomina mi to Twoje majaczenie w delirium, ojcze. Raz znalazłam cię w saunie na podłodze, gdy strzelałeś do mrówek ze strzelby z zakrzywioną lufą. Podobno zaczęły ci pyskować, tobie, profesorowi. Tam na zewnątrz nic nie ma.
Trudno nie wspomnieć o samym wydaniu. Za projekt okładki odpowiada Martii Ruokonen, ale autorem ilustracji o tytule "Forgive me" jest Eemil Karila. Przepiękne jest też samo wnętrze - symboliczna figura szachowa przy prologu, ćma przy poszczególnych częściach oraz prowizoryczne szkice obozu.
Nie płacz, Dziki Ptaszku, bo zmokną twoje piękne oczy.
Czy książkę polecam? Zdecydowanie. Widzę jednak niepokojący trend wśród osób czytających nałogowo, a także wśród wydawnictw. Sprzedają się książki lekkie i niezobowiązujące, a nawet jeśli dotyczą poważnego tematu i niosą jakieś przesłanie, to styl pisarzy jest... No właśnie. Jest żałosny, nijaki, każdy pisze tak samo. "Ćma" jest dla osób, którym nie zależy na ilości przeczytanych książek, ale na ich jakości. Sądzę, że książkę docenią ludzie, który uwielbiają literaturę klasyczną lub wysoką, a także ludzie zainteresowani innymi kulturami, wierzeniami - szczególnie północnymi i wschodnimi. To jest niewielki procent wśród niewielkiego procentu czytelników, więc rozumiem niską sprzedaż takich książek.
Drżącymi rękami podałam mu kuksę z wodą. Nagle poczułam się nieśmiała i niezdarna. Musisz żyć, kochany! Wróbelek wypił wodę i wyszeptał gorączkowo, głosem zmienionym bólem istnienia:
- Jak tutaj można żyć?
Umysł niknie, nadzieję pochłania wieczna zmarzlina, a na barkach zaciskają się sztywne zawiasy nieba. Lecz czy ja mogę powiedzieć coś takiego słabej istocie? Zgodnie z prawdą oświadczyłam:
- Nie można.
Ale wyjdziemy z tego. Pozostaniemy przy życiu.
Ponieważ tak trzeba. Bo to jest zemsta życia.
Przeczytane: 19.05.2017
Ocena: 10/10
Ciekawy zabieg z tymi nieprzetłumaczonymi fragmentami. Rzeczywiście może to w czytelniku wzbudzić pewnego rodzaju zagubienie, niepewność, które najwyraźniej były udziałem bohaterki.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam obie książki tej Autorki, szczególnie, że mam słabość do fińskiego, którego niestety nie znam, ale lubię słuchać :)
Często się z tym spotykam, kiedy pojawia się coś po rosyjsku. Nie pamiętam, w jakiej książce, ale w jakiejś strasznie mnie to drażniło, bo w ogóle kontekst fabuły się gubiło. Tutaj jest dobrze :)
UsuńFiński to, jak wiadomo, moja największa słabość. Męczyłam fińskie folkowe piosenki w poprzednim tygodniu, więc zapraszam w czwartek na muzyczny przekładaniec.
O matko, jaka świetna! Bardzo lubię sprawy kulturowe, magie, czary, językowe gry, a do tego ciekawe zabiegi (bohaterka niemowa? to robi wrażenie!).
OdpowiedzUsuńZdecydowanie "Ćma" jest ucztą czytelniczą do której zasiądę! :)
Mam nadzieję, że już zasiadłaś i faktycznie była to dla Ciebie uczta czytelnicza. A jeśli nie, to życzę Ci, aby książka jak najszybciej wpadła Ci w ręce.
UsuńNie będę się rozdrabniał. Twój tekst przekonał mnie do tej lektury :) Mimo, że nie miałem wcześniej styczności z autorką, lubię poznawać nowych pisarzy i eksperymentować. Mam nadzieję, że lektura także i mnie zainspiruje do podzielenia się z innymi swoimi wrażeniami. Michał
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że moja recenzja miała taką siłę oddziaływania na Twoją osobę. Mam nadzieję, że "Ćma" przypadła Ci do gustu ;)
Usuń