Nie było mnie tutaj dość długo, jeśli spojrzeć na wcześniejszą częstotliwość wpisów. Dopadł mnie mały kryzys, nie tylko książkowy - choć na tej płaszczyźnie czuję się najgorzej. W końcu udało mu się uporać z lekturą, którą męczyłam od dawien dawna, ale jakoś nie czuję chęci sięgnięcia po kolejną książkę. Co robić? Zdecydowanie pisać. Od jakiegoś czasu mam wielką wenę, jeśli chodzi właśnie o pisanie. Niestety, z bólem serca muszę odłożyć twórcze pisanie na rzecz pisania pracy badawczej...
W kwietniu przeczytałam tylko 3 książki, które dały mi 1210 stron. Już pierwszego dnia tego miesiąca przeczytałam "Faktotum" Bukowskiego (recenzja tutaj), a później chwyciłam za "Słoneczne miasto" Tove Jansson. Recenzję planuję opublikować w środę. Ale to właśnie ta książka tak zniechęciła mnie do czytania. A skoro już nie miałam chęci, postanowiłam jakimś cudem dokończyć "Obietnicę krwi". Brain McClelland męczył mnie już od kilku miesięcy, a nawet nie byłam w połowie. W tym miesiącu się do niej przyssałam, chcąc za wszelką cenę odłożyć książkę na półkę i zakończyć historię z Prochowymi Magami. Coś się jednak zmieniło na dobre i pierwszy tom faktycznie odłożę na półkę, ale z niecierpliwością będę polować na tom drugi. Recenzja na blogu pojawi się najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu. Oprócz tego rozgrzebałam też dwie książki na studia, ale jeszcze ich nie dokończyłam.
Niechęć do książek to jedno, choć to zaledwie połowiczne wytłumaczenie, dlaczego przeczytałam tak niewiele. W święta nie czytałam chyba w ogóle - od rana do nocy siedziałam z rodzicami, wlepiając wzrok w telewizor. Obejrzałam 27 filmów. Z tego już jestem zadowolona, chociaż w puli znalazły się jedynie dwa filmy, które miałam na swojej liście tytułów do obejrzenia - mowa oczywiście o fińskich obrazach "Człowiek bez przeszłości" i "Akuszerka". Wśród tego były też moje dwa ukochane filmy, czyli "Wywiad z wampirem" i "Królowa potępionych". Źródła poniższych plakatów pochodzą z filmweb.pl
Na blogu działo się wyjątkowo niewiele. Opublikowałam 7 postów - dwa muzyczne przekładańce (tu i tu), dwie recenzje ("Faktutum" i "Za garść amuletów"), nowości na stosie, wpis o układaniu książek na półce oraz podsumowanie marca.
A jak wypadł Wasz kwiecień?
27 filmów? To więcej, niż ja przez ostatnie dwa lata chyba:D
OdpowiedzUsuńNormalnie też bym tak powiedziała, ale w moim domu czas wolny i spędzany razem to właśnie filmy, nierzadko beznadziejne :D
UsuńO matko ile filmów! Ja już nie pamiętam kiedy ostatni raz oglądam jakiś film. :D Co do książek też tak mam często.. U mnie tylko 2 przeczytane książki. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Ja już dzisiaj trzeci... Ale to nie moja wina, że w mojej rodzinie to sposób na wspólne spędzanie czasu :D
UsuńCo do książek - ja się cieszę, że wczoraj skończyłam jeszcze "Obietnicę krwi", bo inaczej to zestawienie wyglądałoby okropnie.
Kwiecień chyba miał to do siebie, u mnie również był on niezwykle biedny. Tylko dzięki temu, że parokrotnie jeździłam po 7h autobusem w jedną stronę udało przeczytać mi się całkiem sporo książek. Niestety czytanie to jedno, ale na pisanie i publikowanie notek na blogu całkowicie zabrakło mi czasu. Mam nadzieję, że maj będzie bardziej owocny :)
OdpowiedzUsuńTrzymam więc kciuki za mój i Twój maj :)
UsuńZazdroszczę tylu obejrzanych filmów. Moje zaległości w tej dziedzinie wołają o pomstę do nieba. Wczoraj obejrzałam 3 i na tym pewnie koniec na długi czas. A kryzysem czytelniczym się nie przejmuj, sam musi minąć :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie - moje też. W tym właśnie rzecz, że kiedy oglądam filmy z rodziną, to nie nadrabiam zaległości.
UsuńMoże następnym razem uda Ci się przemycić coś ze swojej listy do obejrzenia :)
UsuńJuż mi się udało w tym miesiącu ;)
UsuńDużo filmów :D Ja rzadko kiedy oglądam, nie wiem czy w kwietniu chociaż jakieś 2 czy 3 obejrzałam :)
OdpowiedzUsuńNormalnie też tak by to u mnie wyglądało :D
UsuńU mnie kwiecień był bardzo bogaty czytelniczo, udało mi się przeczytać łącznie 27 książek. Obejrzałaś sporo filmów :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
27?! To niemal jedna książka na dzień!
UsuńDawno mnie u Ciebie nie było! W kwietniu tak jak Ty obejrzałam akurat "Wywiad z wampirem" i "Zakładnika z Wall Street" i oba były ok, ale dla mnie bez szału. Za to akurat kwiecień był dla mnie owocny w książki, bo przeczytałam 12, a trzy z nich były opasłymi tomiskami po 700 stron. Ale na przykład w listopadzie miałam totalny książkowy zastój i przeczytałam wtedy... Dokładnie JEDNĄ książkę. :P Tak to bywa, że nie ma weny i już. Idę czytać recenzję "Słonecznego miasta". :D
OdpowiedzUsuńJa oba filmy widziałam już wcześniej. "Zakładnik" jest dla mnie kiepski, ale akurat rodzice oglądali. Z kolei "Wywiad" to jeden z moich ukochanych filmów.
UsuńZazdroszczę Ci więc kwietnia. Ja obecnie czuję się chyba tak, jak Ty w listopadzie.
Mam nadzieję, że dotarłaś do "Słonecznego miasta".
Uczciwie muszę przyznać - w "Wywiadzie" jakoś nie umiałam się wczuć, znaleźć. Nie wiem na czym to polegało, może oglądałam go w niesprzyjających warunkach po prostu, ale kompletnie jakoś nie weszłam w ten klimat.
UsuńE tam, na pewno się za chwilę odkujesz, a poza tym nic na siłę, nie mówiąc o tym, że czasu zdecydowanie nie zmarnowałaś. ;)
No tak. "Wywiad" ma swój klimat. Ja oglądałam go setki razy, ale czasami też mnie nudził. Dobre warunki to podstawa.
UsuńWłaśnie, że czas zmarnowałam, żeby było śmiesznie. Ale co tam :D