Czasem świat wydaje się bardzo skomplikowany, jak układanka, której nie ogarniasz w całości, dopóki nie pojawi się ostatni element...
Nie mam w zwyczaju czytać książek tego samego autora (a kolejnych tomów jednego cyklu już w ogóle) bez dużej, czasowej przerwy. Owa przerwa pozwala mi odetchnąć od stylu pisarza, aby w drugiej lekturze nie doznać znudzenia, oraz pozwala mi z większą przyjemnością czytać kolejne dzieła, wychodzące spod tego samego pióra przez dłoń, którą w ruch wprawia to samo serce, ten sam mózg i ta sama dusza. Coś na wzór tęsknoty dwojga kochanków, którzy znów się spotykają. Jednak Albert Espinosa ma w sobie coś, czemu nie mogłam się oprzeć. Po lekturze "Kim moglibyśmy być, gdybyśmy nie byli nami" wiedziałam, że szybko do niego wrócę, dlatego też przy kolejnym zamawianiu książek, do koszyka dorzuciłam też "Jeśli powiesz mi, bym przyszedł, rzucę wszystko i przyjdę... ale musisz mnie poprosić". Kilka razy próbowałam opierać się pokusie natychmiastowego przeczytania jej, ale dziś uległam i w końcu wzięłam książkę do rąk...
... i nie odłożyłam jej, dopóki nie dotarłam do ostatniej strony. Nie mam pojęcia, jak Espiniosa to robi, ale jego książki mają moc, która sprawia, że żadna siła nie może oderwać mnie od lektury. Pewna zawiłość jego myśli wyrażona przy pomocy prostoty słowa sprawia, że każda zapisana myśl przesycona jest autentycznością, która po prostu, mówiąc kolokwialnie, daje niezłego kopa. Ludzie powinni zastępować rozdziałami jego książek poranną kawę, a byliby wówczas bardziej pobudzeni i zdecydowanie szczęśliwsi. Tym bardziej byłoby to możliwe, że rozdziały są krótkie, a całą książkę połyka się w całości na raz w rekordowo szybkim tempie. To zdecydowany plus, choć równocześnie żałuję, że moja przygoda z książką kończy się tak szybko. Chciałabym przeciągać ten romans i przeciągać, choć nawet taka kilkugodzinna przygoda jest satysfakcjonująca i pouczająca.
Jeśli ktoś czytał debiutancką powieść tego autora, powinien sięgnąć od razu po "Jeśli powiesz mi, bym przyszedł...", nawet jeśli został zniechęcony pewnymi względami. Espinosa zachowuje swoją magię i autentyczność, ale jednocześnie zmienia się coś w jego powieściach. Wydaje mi się, że brak elementów fantastyki sprawia, że książka jest bardziej autentyczna od swojej poprzedniczki i bardziej przystępna. Dlatego też na pierwszy kontakt z hiszpańskim pisarzem proponowałabym właśnie tę książkę. Zdecydowanie, należą mu się brawa za niesamowitą konstrukcję całości i prosty język. Zdania sformułowane są przez głównego bohatera bezpośrednio do czytelnika. W dodatku w jaki sposób, jakby prowadził on z czytelnikiem konwersację, przez co ma się możliwość wytworzenia z bohaterem niesamowitej więzi, jakby był naszym rozmówcą, który właśnie musi się nam zwierzyć ze swojego życia.
Niewiarygodne, jak to się czasem zdarza, kiedy myślisz, że czegoś nigdy nie powiesz, obiecujesz to sobie, przysięgasz, a potem w jednej chwili to mówisz.
W tej zaledwie nieco ponad dwustu stronicowej książce poznajemy Daniego, który walczy ze stratą ukochanej, a teraz, za sprawą zlecenia, powraca na wyspę, która jest w jego życiu znaczącym, symbolicznym miejscem. Daje się pochłonąć pracy- poszukuje zaginionych dzieci i nastolatków. Ma jednak pewne kryteria w swojej pracy i nie pomaga każdemu, co wynika głównie z obrony własnej psychiki- przyjmuje zlecenia tylko jeśli chodzi o poszukiwania ponad dziesięcioletnich dzieci, które zaginęły sprzed kilka laty, choć tym razem zlecenie ma w sobie coś (a raczej obecne położenie bohatera), że przyjmuje je i wyrusza w podróż na Capri. Wyjaśnienie tych reguł zawiera przemyślenia oraz szczegóły, tak bardzo typowe dla autora.
Szczegóły... Fakt, że nie jestem jedyną osoba, która lubuje się w nich do utraty tchu sprawia, że uśmiecham się mimowolnie. Tutaj nie ma miejsca na szarość- wszystko ma swoją barwę i wartość, nawet rutynowe działania ludzi, który nie zdają sobie sprawy z wagi swoich działań. Dla Espinosy ważne są rzeczy, na które wielu ludzi nie zwraca sobie uwagi, zbyt przytłoczoni rzeczywistością, tłamszącą wartości życia. "Zapomnieć o zapachu przez pośpiech...". To wszystko sprawia, że przy czytaniu miałam w głowie wersety słów piosenki zespołu Avantasia, pod tym samym tytułem co nazwa zespołu: "We are the power inside, we bring you fantasy. We are the kingdom of light and dreams, gnosis and life...".Jednocześnie książka porusza pewne kwestie, które dla wielu stanowią tabu, bądź (np. w Polsce) są obecne aktualnym tematem zmian, choć na pojawienie się tego wątku w książce trzeba czekać niemalże do samego końca. To jednak sprawia, że każde słowo tej historii ma sens, a wyjaśnienie całości na samym końcu daje rozwiązanie całej zagadki-problemu. Zupełnie jak w życiu- kostki domina pewnych wydarzeń losowych doprowadzają do miejsca, w którym jesteśmy i od nas zależy, jak z tą sytuacją sobie poradzimy.
Pamiętam, jak syn pewnej baletnicy powiedział mi kiedyś, że ludzie wybuchają tylko śmiechem lub płaczem i że dla tych dwóch emocji warto eksplodować.
Zdecydowanie polecam. Każdemu, bez wyjątku. A szczególnie osobom, które chcą ruszyć dalej w swoim życiu i porzucić schematyczność postępowania, która odbiera nam możliwości poznania własnej osoby.
Przegrana może sprawiać przyjemność, gdyż pozwala ci lepiej zrozumieć wartość wygranej.
Przeczytane: 15.08.2015
Ocena: 10/10
Oj, kusisz tak bardzo tym autorem, że będę musiała po niego sięgnąć. Koniecznie!!! :D
OdpowiedzUsuńNa polskim rynku jest jeszcze jego trzecia książka, ale jej nie czytałam. Polecam za to tę i poprzednią ;)
UsuńMoże się skuszę. Czuję się zachęcona.
OdpowiedzUsuńO, super :)
UsuńChyba najwyższy czas zacząć jakąś książkę Espinosy, skoro jest taki wciągający :)
OdpowiedzUsuńJa gorąco polecam! :)
UsuńCzasami niewielka książka, objętościowo, potrafi przekazać taki ładunek spostrzeżeń, że nic tego nie zastąpi. Skoro Espinosa ma taki dar to z pewnością znajdzie się dla Niego miejsce na moich półkach :)
OdpowiedzUsuńObjętościowo jest tak niewielka, że na pewno znajdziesz miejsce :)
UsuńBardzo ciekawy tytuł:) Zaintrygowała mnie ta książka :) Chetnie sie skusze :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com
O, super :)
UsuńCoś dla mnie. Zachęciłaś mnie tym ostatnim zdaniem i to bardzo.. *.*
OdpowiedzUsuńW sensie cytatem? To bardzo, bardzo dobrze! :)
UsuńBrzmi bardzo, nawet bardzo bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńJa lubię czytać książki tych samych autorów po sobie, ale ... muszę przyznać że to zależy od tego o czym piszą, jak ta historia mnie wkręci :)
Zazdroszczę. Ja chyba jestem w stanie tak czytać tylko Sagę o Ludziach Lodu.
Usuńrobi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńA więc musisz przeczytać ;)
Usuń