Cześć!
Żeby mojej tradycji blogowej stało się zadość - dziś znów czwartkowy muzyczny przekładaniec.
Aż mnie zadziwia muzyczne urozmaicenie w tym tygodniu, chociaż nie odkryłam prawie nic nowego. Prawie - bo odkryłam jedną z tych piosenek, przez które od razu mam ochotę sięgnąć po zakurzoną gitarę.
Znalazło się też miejsce na muzykę fińską, ale bez obaw. Tylko dwa utwory po fińsku, jeden fińskiego zespołu, ale po angielsku - za to z ciekawostką dla każdego fana literatury grozy.
Kilka mocniejszych piosenek, ale przeważały jednak te spokojniejsze. Wokal i gitara jako jedyny instrument mogą stworzyć, pomimo swojej prostoty, bardzo ciekawą kompozycję.
Czwartek: Postmodern Jukebox, Robyn Adele Anderson Girls just wanna have fun
Kwestia współczesnych piosenek w starych aranżacjach była już poruszana na blogu. Wówczas przyszłam do Was z coverem Robyn Adele Anderson, która, swoją drogą, wyruszyła w trasę koncertową po Europie i odwiedzi też Polskę. Na temat biletów na jej występ w Poznaniu jeszcze nic nie wiem, ale rozważam pójście. Tymczasem to wykonanie piosenki "Girls just wanna have fun" chyba pobija moją ulubioną aranżacje niemieckiego zespołu Aloha From Hell - jakże odmiennego, ale o jakiej pięknej nazwie!
Piątek: Slipknot Dead memories
Nad moją miłością do Slipknota rozwodziłam się już niejednokrotnie na blogu. Slipknot jest moim psychiatrą, rzadziej psychologiem. Ale na pewno każde spotkanie z tym zespołem wpływa na moją psychikę - daje mi chwilę na zastanowienie się, chwilę na smutek, chwilę na rozpacz, chwilę na agresję. Chyba właśnie za to uwielbiam formację - za całą gamę uczuć. I nie chodzi mi tylko o sam wokal, ale o całe spektrum muzyczne.
Sobota: Jace Everett Angel loves the devil outta me
Oczywiście, że Jace Everett pojawił się w moim życiu przy oglądaniu seriali "Czysta krew" - jedynym serialu, który potrafiłam oglądać, a i tak zdołałam obejrzeć tylko pierwszy sezon. Nawet nie wiem, co mnie podkusiło i postanowiłam poznać coś innego niż uwielbiane przeze mnie "Bad things". I wiecie, co powiem? Ta piosenka jest lepsza od tej z czołówki serialu. Od razu wpasowała się w klimat mojej ulubionej serii książkowej o zadziornym skrzydlaku i to nie tylko tytułem, ale też poprzez samo brzmienie. Na wspomnianą serię składają się następujące książki: "Brudne ulice nieba" (recenzja tutaj), "Szczęśliwa godzina w piekle" (recenzja tutaj) i "Zaspać na Sąd Ostateczny" (recenzja tutaj).
Niedziela: Apulanta Teit meistä kauniin (wersja akustyczna)
Ten fiński zespół po prostu kocham za ich autentyczność i mocne, agresywne brzmienie. Jednym z moich marzeń jest wyszalenie się na ich koncercie, ale szanse na realizacje tego marzenia w Polsce są nikłe. Tym razem jednak postawiłam na wersję akustyczną, która jest wyjątkowo lepsza od tej normalnej. Nie sądziłam, że wokalista może brzmieć tak spokojnie i wrażliwie. Ja się rozpływam. Choć i tak nie mogę uwierzyć, że to ten sam mężczyzna, który zazwyczaj śpiewa w zupełnie inny sposób przy zdecydowanie odmiennym brzmieniu.
Tydzień temu pisałam, że na nowo odkopałam plik z książką oraz muzyką, która towarzyszy mi przy pisaniu. Przewidywałam wówczas, że będzie mi ona towarzyszyć dopiero od przyszłego tygodnia i wcale się nie myliłam. Jednym z utworów, który znajdował się przy najświeższych zapisanych fragmentach Wzruszający, ujmujący i hipnotyzujący. To właśnie taki utwór, który potrzebny mi są do pisania.
Czasami jest tak, że się budzę, wkładam słuchawki i włączam pierwszą lepszą piosenkę, a ona później prześladuje mnie cały dzień. Utwór znany jest mi już od dawna, chyba od gimnazjum, kiedy postanowiłam bliżej zaznajomić się z fińską kulturą. Sentyment pozostał. Tym bardziej, że melodia niesamowicie mnie uspokaja.
Środa: HIM Borellus
Ciekawa dla fanów tego zespołu piosenka "Borellus" jest wersją demo, a jak wiadomo - ja uwielbiam demo. Utwór ciekawy dla fanów, ponieważ jest to ulubiona piosenka gitarzysty tego zespołu, jeśli miałby wybierać z całego ich dorobku. Może być ona też zajawką dla książkoholików lub po prostu czytelników literatury grozy. Tekst opiera się na dziele Lovecrafta. W swoich początkach zespół bazował właśnie na jego utworach, a później wokalista także sięgał do niego po inspiracje.
Najbardziej do gusty przypadła mi chyba ta fińska piosenka folkowa :)
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych ;)
UsuńJak zwykle u Ciebie ciekawe nuty! :D
OdpowiedzUsuńps. Chciałabym Cię serdecznie zaprosić do udziału w moim wyzwaniu NA TROPIE----> więcej szczegółów u mnie na blogu :)
Muszą być ciekawe! :D
UsuńZaraz zajrzę, cóż to jest ciekawego ;)
Znam tylko pierwszą piosenkę, ale chętnie przesłucham kolejne.
OdpowiedzUsuńPierwsza jest ogólnie znana,choć może nie w tym wydaniu.
Usuń"Slipknot Dead memories" - oh, zdecydowane moje klimaty!
OdpowiedzUsuńTa piosenka to w ogóle jest chyba jedną z moich ulubionych tego zespołu :)
UsuńSwego czasu nałogowo słuchałam coverów Postmodern Jukebox! Zwłaszcza tych z Robyn, bo ma genialny głos i naprawdę genialnie pasuje do tych ich specyficznych aranżacji. ;)
OdpowiedzUsuńO, super! Tym bardziej polecam Ci jej koncert ;)
UsuńA ja jak zwykle nic nie znam, aż normalnie wstyd się przyznawać :(
OdpowiedzUsuńBez przesady - to po prostu mój dziwny gust.
UsuńKiedyś, kiedyś słuchałam czasem "Slipknot", ale już dawno nic ich nie słuchałam. Miałam też jedną piosenkę "HIM", która lubiłam, ale teraz też nie słucham ich. :)
OdpowiedzUsuńA to wielka szkoda. Teraz jest dobry moment na wspominanie HIMowej muzyki.
Usuń