Cześć!
Dziś znów przychodzę do Was z muzycznym przekładańcem. To już ósmy wpis z tej serii, a przy tym pierwszy, na którego nie mam ochoty. Do opublikowania mam grudniową recenzję, dziś dokończę drugą, a w weekend czeka mnie napisanie trzeciej. Pojawiły się też nowości na stosie, więc szykuje się mnóstwo wpisów książkowych.
Zdjęcie obok jest stare - gwoli wyjaśnienia, aby nikt nie był zdziwiony zielonymi roślinami (chociaż u nas to już chyba wszystko jest możliwe). Od połowy grudnia walczę z przeziębieniem, co spowodowało niechęć do biegania z aparatem i wystawiana nosa za drzwi. Wybaczcie mi tą małą niedyspozycję zdjęciową. Zapewne za tydzień pojawi się już bardziej aktualna fotografia.
Czwartek: Sara Yhtenä Iltana
Dokładnie tydzień temu obchodziłam urodziny. Na pytanie o wiek wciąż będę zapewne odpowiadać, że mam 17 lub 19 lat. Nie robię tego celowo. To mój mózg nie chce przyjąć do wiadomości, że mam już 21 lat. Z tej okazji jednak padło na zespół, którego nazwa mogłaby zostać nadana na moją cześć (założyciele na pewno wiedzieli, jak mam na imię!). Chociaż formację uwielbiam ze starszych nagrań i bardziej ostrych piosenek, to ten uroczy fiński utwór jest jednym z moich ulubionych. Jest to cover, ale utrzymany w zdecydowanie lepszym klimacie niż oryginał (Hector). Teledysk przetkany jest scenami z filmu "Roskisprinssi". Za każdym razem, kiedy widzę klip, mam coraz większą ochotę na tę fińską komedię romantyczną, choć to zdecydowanie nie mój gatunek filmowy.
Piątek: Faun Federkleid
Zespół Faun pojawił się na blogu już dwa razy. Tym razem padło na spokojniejszą piosenkę, ale jakże melodyjną. Muzycy znów mnie rozpieścili, a moje oczy to już w ogóle. Teledysk jest cudowny! Kolejny raz zadbano o najmniejsze szczegóły. Przepiękne stroje mają nie tylko członkowie zespołu, lecz także wszyscy występujący aktorzy. Zaprezentowano również zapierające dech w piersi widoki - teledysk nagrano w Lesie Teutoburskim (polecam poczytać o tym miejscu). Czego chcieć więcej? Może po prostu więcej piosenek z najnowszej płyty "Midgard", która bazuje na mitologii germańskiej i kulturze Wikingów.
Sobota: Elvis Presley Can't Help Falling In Love
Elvis to moja mała słabostka, szczególnie jeśli chodzi o piosenki, które można byłoby zagrać. To właśnie po jego utwory chętnie sięgałam, kiedy jeszcze uczyłam się grać na gitarze. Mojemu nauczycielowi bardzo to odpowiadało - sam go bardzo uwielbiał i często wykonywał na scenie jego piosenki. Moją ulubioną do śpiewania jest zdecydowanie inna, ale ostatnio zdarza mi się wygrywać tę melodię. Cudowna ballada została nagrana w 1961 roku, a zachwyca do dziś. Tak bardzo uwielbiana i wzruszająca, że zamykała każdy koncert Elvisa przez prawie 10 lat - od 1969 do 1977 roku.
Niedziela: Dmitri Shostakovich Waltz No. 2 (Suite for Variety Orchestra)
Nowy Rok powitałam dość poważnie. Wśród muzyki klasycznej, jaka towarzyszyła mi tego dnia, najbardziej wyróżniał się przepiękny walc Szostakowicza. Przy okazji dowiedziałam się o pewnych długoletnich błędach w nazewnictwie tej i jeszcze jednej pracy kompozytora. Jeśli więc ten błąd powielam i tutaj - proszę mi wybaczyć, ale po tych informacjach jestem odrobinę ogłupiona. Znalazłam też pewne informacje o książce Solomona Wołkowa "Świadectwo", którą koniecznie muszę przeczytać. Nie, jeszcze nie mam pojęcia, skąd ją wezmę.
Poniedziałek: Bergþór Pálsson Á Sprengisandi
Piosenka została mi podesłana przez osobę, z którą wcześniej przeglądałam podręcznik i materiały do nauki języka islandzkiego. Utwór bazuje na wierszu z 1861 roku, którego autorem jest Grímur Thomsen - islandzki poeta. Za sprawą islandzkiego kompozytora i lekarza (Sigvaldi Kaldalóns) stał się pieśnią ludową. Tytuł nawiązuje do drogi - Sprengisandur - którą w średniowieczu podróżowano z południowej do północnej Islandii. Często panowała na niej susza, przez co stała się postrachem. Islandczycy wierzyli, że pojawiają się na niej trolle, złe duchy i banici.
Wtorek: Madrugada Honey Bee
Ten klimatyczny i hipnotyzujący utwór to moje pierwsze spotkanie z norweskim zespołem Madrugada. Sivert Høyem ma niesamowity głos, ale utwór zachwyca też skromną ścieżką instrumentalną. To jest właśnie takie brzmienie gitary, jakie lubię najbardziej. Zespół aktywny był w latach 1993 - 2008 i wykonywał muzykę z pogranicza rocka alternatywnego. Nazwę zaproponował poeta i przyjaciel zespołu - Øystein Wingaard Wolf.
Środa: Kiuas The Spirit Of Ukko
W środę wpadłam na ten utwór i od razu się zakochałam. Kiuas to fiński zespół z Espoo, który działał w latach 2000 - 2013. Powyższy utwór pochodzi z pierwszego pełnego albumu z 2005 roku. Opierał się on głównie na fińskiej mitologii. Nie mam więc pojęcia, dlaczego wcześniej nie wpadłam na tę piosenkę. Tytułowy Ukko to fiński bóg nieba, pogody i roślin. Jego atrybutem jest piorun, co wyjaśnia, dlaczego spotkałam się z nazywaniem go fińskim Zeusem. Jego imię pochodzi od słowa, które można przetłumaczyć jako "burza". Podobno jest jednym z najważniejszych fińskich bogów, choć rzekomo jego rola wzrosła przez chrystianizację Finlandii - jego osoba była łączona z chrześcijańskim Bogiem. Gwoli ciekawostki - burzę tłumaczono sobie aktem seksualnym Ukko z jego żoną (Akka) lub jako niebiański przejazd jego rydwanu.
Spóźnione najlepsze życzenia urodzinowe! :) Też końcem grudnia miałam urodziny :D Tylko jestem "nieco" starsza od Ciebie :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! I dla Ciebie wszystkiego dobrego z okazji grudniowych urodzin :)
Usuń