Cześć!
Nie spodziewałam się, że wpis muzyczny z piosenkami na każdy dzień tygodnia znajdzie jakiekolwiek uznanie. Chciałam spróbować pisać o muzyce i stwierdziłam, że będę to robić pomimo tego, że moje słowa rozejdą się w próżni, nawet bez odzewu echa. Miło mi więc tym bardziej, że ktoś pierwszy muzyczny post w ogóle przeczytał, a znalazły się też osoby, którym taka forma przypadła do gustu. Cieszy mnie do ogromnie! Komunikacja jednostronna nie jest aż tak wartościowa.
Dziś przychodzę z kolejną porcją muzyki, zdając sobie jednocześnie sprawę z moich dość osobliwych preferencji dźwiękowych. Uprzedzam - do kolejnego czwartku raczej się to nie zmieni. Na szczęście dla mnie.
Dziś, oczywiście, znów fińsko. Pięć piosenek fińskich wykonawców, w tym dwie właśnie w tym pięknym języku. Oprócz tego cover w języku angielskim, a także jeden utwór instrumentalny.
Czwartek: Johanna Kurkela Prinsessalle
Mam spore wątpliwości, co do wokalistki. Jej głos jest piękny, anielski i słodki, a jednocześnie zarówno autentyczny jak i sztuczny. Po długim czasie znalazłam w końcu drugą jej piosenkę, która przypadła mi go gustu - w dodatku stało się to zupełnie przypadkowo. Utwór idealnie wkomponował się w ciężki i bardzo bolesny dzień. Niezwykle spokojna melodia i harmoniczny głos pomogły mi przetrwać czwartek, a nawet zniżyć mój poziom pobudzenia. Piosenka pochodzi ze ścieżki dźwiękowej do fińskiego filmu "Prinsessalle". Tytułowa księżniczka to Anna Lappalainen, która spędziła ponad 50 lat w różnych szpitalach psychiatrycznych. Zdiagnozowano u niej chorobę afektywną dwubiegunową i schizofrenię. Była przekonana, że należy do brytyjskiej rodziny królewskiej, lecz została wywieziona do Finlandii, kiedy była dzieckiem.
Piątek: Cigaretteas After Sex Keep Loving You
Z zespołem Cigarettes After Sex spotkałam się już dobrze ponad rok temu, może nawet dwa lata temu. W piątek odkryłam ich cover piosenki "Keep On Loving You" (oryginał - REO Speedwagon). Piękna, melancholijna i niezwykle delikatna wersja nadaje się do słuchania w pojedynkę, koniecznie przy użyciu słuchawek. Idealna do zatracenia się w sobie, wyciszenia się i bycia sobą tylko dla siebie chociaż na kilka chwil. Trudno powiedzieć, co jest lepsze - muzyka, czy sam niezwykle namiętny głos wokalisty. Teraz to już zupełnie skłaniam się do wyjazdu na jeden z trzech koncertów zespołu w Polsce (Wrocław, Warszawa, Kraków).
Sobota: Lindsey Stirling The Arena
Piątkowe zapoznanie się z nowym teledyskiem Lindsey Stirling do piosenki "Hold My Heart" zachęciło mnie do posłuchania innych jej utworów. Na sobotę (i część niedzieli) wybrałam "The Arena". To właśnie te dźwięki towarzyszyły mi podczas powrotu do domu po całym dniu na uczelni. Mogłam wygodnie rozsiąść się w samochodzie, aby uporządkować myśli po zajęciach, a także oderwać się od nich i skłonić do plastycznych wyobrażeń kolejnych scen w książce. Zdecydowanie jest to jedna z najbardziej trzymających w napięciu piosenek.
Niedziela: Apocaliptica Hole In My Soul
Po ciężkim weekendzie utrzymywałam się w wisielczym humorze i przez większą część dnia towarzyszyły mi różne piosenki. Wydawało mi się, że w końcu znalazłam adekwatną do mojego nastroju, ale zaraz później weszłam do samochodu, gdzie przywitała mnie Apocaliptica. "Hole In My Soul" wpasowało się idealnie w moje samopoczucie, choć może niekoniecznie tego chciałam. Zatopiłam się więc na nowo w tym utworze i pozwoliłam mu otoczyć mnie na kilka chwil, aby jeszcze bardziej dał mi odczuć moje emocje.
Poniedziałek: Apulanta Syntisten Pelastaja
Poniedziałek przepłynął mi pod patronatem Apulanty. Wracając z pracy, wiedziałam już, że potrzebuję chociaż chwilowego zastrzyku energii. Zespół doczekał się trzech wokalistów, ale najdłużej jest z nimi Toni Wirtanen. To zdecydowanie mój ulubiony głos w tej formacji, chociaż inne też toleruję. Apulanta faktycznie się sprawdziła, ale do mojego nastroju najbardziej i tak pasowała mniej energetyczna piosenka. Jestem na etapie marzenia o koncercie tego zespołu w Polsce, jednocześnie zdając sobie sprawę z nierealności tego pragnienia.
Wtorek: HIM In Joy And Sorrow
22 listopada swoje czterdzieste urodziny (to chyba jakiś żart, on jest młodziutkim wampirem) obchodził mój ulubiony wokalista - Ville Valo. Z tej okazji spędziłam dzień z muzyką jego zespołu, który towarzyszy mi już od gimnazjum. W trzeciej klasie poznaliśmy się bliżej, a moja miłość do ich brzmienia rozkwitła za sprawą "In Joy And Sorrow". Kocham wszystkie ich piosenki, ale szczególnie upodobałam sobie dwie. O ile "Kiss Of Dawn" potrafię słuchać codziennie, to "In Joy And Sorrow" wprowadza we mnie takie uczucia, że zostawiam ją na wyjątkowe chwile. Ostatni raz tego utworu częściej słuchałam rok temu latem, kiedy potrzebowałam siły, której nie potrafiłam już sama z siebie wydobyć. Wtedy piosenka się przydała, a dodatkowo na nogi postawił mnie wyjazd na koncert w Gdańsku. Teraz czekam na świąteczne piosenki z najcudowniejszym barytonem na świecie, a później na nową płytę. HIM na pewno mnie nie zawiedzie. Po cichutku wierzę, że i tym razem odwiedzą Polskę.
Środa: HIM For you
Dzień po urodzinach mojego guru wciąż pozostawałam z jego głosem w tle. W środę zatopiłam się w piosence "For you". Uwielbiam wersję z płyty, ale HIM zawsze na żywo brzmi lepiej. Padło na wykonanie na festiwalu Helldone z 2013 roku, choć może nie jest to ich najlepszy występ z tą piosenką. Niemniej, w środę to właśnie ono mi towarzyszyło i po raz setny rozczuliło moje serce. Wiem jednak, że Ville potrafi lepiej i mocniej zaśpiewać ten utwór. Najlepiej zrobił to na pewno świeżo po wydaniu płyty w 1997 roku (najlepsze wykonanie jest z 1998 roku, Viva Overdrive), kiedy to jego głos był nieoszlifowany i niezwykle silny... Ach.
Mam nadzieję, że i tym razem znaleźliście tutaj coś dla siebie. Chociaż wystarczy, aby coś Was zaintrygowało na tyle, aby pogłębić temat.
Do następnego!
Piątek: Cigaretteas After Sex Keep Loving You
Z zespołem Cigarettes After Sex spotkałam się już dobrze ponad rok temu, może nawet dwa lata temu. W piątek odkryłam ich cover piosenki "Keep On Loving You" (oryginał - REO Speedwagon). Piękna, melancholijna i niezwykle delikatna wersja nadaje się do słuchania w pojedynkę, koniecznie przy użyciu słuchawek. Idealna do zatracenia się w sobie, wyciszenia się i bycia sobą tylko dla siebie chociaż na kilka chwil. Trudno powiedzieć, co jest lepsze - muzyka, czy sam niezwykle namiętny głos wokalisty. Teraz to już zupełnie skłaniam się do wyjazdu na jeden z trzech koncertów zespołu w Polsce (Wrocław, Warszawa, Kraków).
Sobota: Lindsey Stirling The Arena
Piątkowe zapoznanie się z nowym teledyskiem Lindsey Stirling do piosenki "Hold My Heart" zachęciło mnie do posłuchania innych jej utworów. Na sobotę (i część niedzieli) wybrałam "The Arena". To właśnie te dźwięki towarzyszyły mi podczas powrotu do domu po całym dniu na uczelni. Mogłam wygodnie rozsiąść się w samochodzie, aby uporządkować myśli po zajęciach, a także oderwać się od nich i skłonić do plastycznych wyobrażeń kolejnych scen w książce. Zdecydowanie jest to jedna z najbardziej trzymających w napięciu piosenek.
Niedziela: Apocaliptica Hole In My Soul
Po ciężkim weekendzie utrzymywałam się w wisielczym humorze i przez większą część dnia towarzyszyły mi różne piosenki. Wydawało mi się, że w końcu znalazłam adekwatną do mojego nastroju, ale zaraz później weszłam do samochodu, gdzie przywitała mnie Apocaliptica. "Hole In My Soul" wpasowało się idealnie w moje samopoczucie, choć może niekoniecznie tego chciałam. Zatopiłam się więc na nowo w tym utworze i pozwoliłam mu otoczyć mnie na kilka chwil, aby jeszcze bardziej dał mi odczuć moje emocje.
Poniedziałek: Apulanta Syntisten Pelastaja
Poniedziałek przepłynął mi pod patronatem Apulanty. Wracając z pracy, wiedziałam już, że potrzebuję chociaż chwilowego zastrzyku energii. Zespół doczekał się trzech wokalistów, ale najdłużej jest z nimi Toni Wirtanen. To zdecydowanie mój ulubiony głos w tej formacji, chociaż inne też toleruję. Apulanta faktycznie się sprawdziła, ale do mojego nastroju najbardziej i tak pasowała mniej energetyczna piosenka. Jestem na etapie marzenia o koncercie tego zespołu w Polsce, jednocześnie zdając sobie sprawę z nierealności tego pragnienia.
Wtorek: HIM In Joy And Sorrow
22 listopada swoje czterdzieste urodziny (to chyba jakiś żart, on jest młodziutkim wampirem) obchodził mój ulubiony wokalista - Ville Valo. Z tej okazji spędziłam dzień z muzyką jego zespołu, który towarzyszy mi już od gimnazjum. W trzeciej klasie poznaliśmy się bliżej, a moja miłość do ich brzmienia rozkwitła za sprawą "In Joy And Sorrow". Kocham wszystkie ich piosenki, ale szczególnie upodobałam sobie dwie. O ile "Kiss Of Dawn" potrafię słuchać codziennie, to "In Joy And Sorrow" wprowadza we mnie takie uczucia, że zostawiam ją na wyjątkowe chwile. Ostatni raz tego utworu częściej słuchałam rok temu latem, kiedy potrzebowałam siły, której nie potrafiłam już sama z siebie wydobyć. Wtedy piosenka się przydała, a dodatkowo na nogi postawił mnie wyjazd na koncert w Gdańsku. Teraz czekam na świąteczne piosenki z najcudowniejszym barytonem na świecie, a później na nową płytę. HIM na pewno mnie nie zawiedzie. Po cichutku wierzę, że i tym razem odwiedzą Polskę.
Środa: HIM For you
Dzień po urodzinach mojego guru wciąż pozostawałam z jego głosem w tle. W środę zatopiłam się w piosence "For you". Uwielbiam wersję z płyty, ale HIM zawsze na żywo brzmi lepiej. Padło na wykonanie na festiwalu Helldone z 2013 roku, choć może nie jest to ich najlepszy występ z tą piosenką. Niemniej, w środę to właśnie ono mi towarzyszyło i po raz setny rozczuliło moje serce. Wiem jednak, że Ville potrafi lepiej i mocniej zaśpiewać ten utwór. Najlepiej zrobił to na pewno świeżo po wydaniu płyty w 1997 roku (najlepsze wykonanie jest z 1998 roku, Viva Overdrive), kiedy to jego głos był nieoszlifowany i niezwykle silny... Ach.
Mam nadzieję, że i tym razem znaleźliście tutaj coś dla siebie. Chociaż wystarczy, aby coś Was zaintrygowało na tyle, aby pogłębić temat.
Do następnego!
Miło posłuchać i poznać nieznaną muzykę. Z Twojego zestawienia kojarzyłam jedynie HIM, Apocalipticę i Lindsey Stirling.
OdpowiedzUsuńTo całkiem sporo! :)
UsuńHIM to moja młodość - mogłabym słuchać bez końca.
OdpowiedzUsuńJa przestawiłabym co nieco i powiedziała, że HIM to moja miłość :)
UsuńO jezu! Jak miło sobie przypomnieć HIM :)
OdpowiedzUsuńHIM to zespół, z którym zawsze jest miło! :)
UsuńLindsey Stirling <3 Uwielbiam jej wszystkie piosenki :D Zawsze dodaje mi energii, motywacji i weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam WiktoriaCzytaRazemZWami
Część z nich działa na mnie tak samo. Może nie wszystkie jej piosenki lubię, ale na pewno większość, jaką znam :)
UsuńHIM to moja młodość, wciąż mam sentyment i od czasu do czasu słucham ich. Ville Valo to przystojniak. :) Nie sądziłem, że taki młody, ledwo 5 lat starszy ode mnie. :D Dobrze też było przypomnieć sobie Apocalypticę.
OdpowiedzUsuńNabrałem ochoty na obejrzenie filmu Prinsessalle. Spodobało mi się też "The Arena" choć nie o teledysk chodzi. ;)
W sumie to fajne piosenki. :)
HIM to zespół, który zawsze będzie moim ulubionym, nawet jeśli poznam jakieś bardziej do mnie pasujące. Ma to coś :) Ville to przystojniak raczej nietypowej urodzie, ale na pewno zwraca na siebie uwagę. A i młodo wygląda, więc dziwie się, że nie sądziłeś, że taki młody!
UsuńTakże mam ochotę na ten film, ale obawiam się, jak to będzie wyglądać pod kątem języka ;)
Ale fajne tytuły wygrzebujesz. :) Też uwielbiam "In Joy And Sorrow".
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobają! A ta piosenka jest cudna! <3
UsuńMatuchno! Ależ ja mam braki - nic a nic nie znam!
OdpowiedzUsuńZupełnie nic a nic?! :D
UsuńKolejna porcja ciekawych propozycji muzycznych, większości kawałków nie znałam. :)
OdpowiedzUsuńPolecam się na kolejny czwartek! ;)
Usuń