Kiedy ludzie czytają lub słuchają tekstów [z nowego albumu] mówią czasem: "Możecie się władować w niezłe gówno". Odpowiadam wtedy: "Mam nadzieję, że mnie za to zamordują".
Green Day. Rzucasz to hasło i nie musisz długo czekać na odpowiedzi. Informacje zwrotne są zaskakujące i pokazują, jak wiele skrajnych emocji niesie ze sobą muzyka tego trio. Opinie są różne, jak każdy fan (i antyfan) tego zespołu. Dla wszystkich, którzy uważają, że Green Day się sprzedał, w tym miejscu pokazuję środkowy palec (lub wypinam obnażone pośladki, w myśl Armstronga) i mówię, że tylko coś kontrowersyjnego jest warte uwagi, bo jest prawdziwe, a forma sztuki podobająca się każdemu jest tylko sztucznym schematem.
Piosenka mówi o staraniach utrzymania motywacji, żeby coś zrobić, bo wciąż słyszysz od starszych od siebie, żebyś wziął się w garść, zmotywował i coś zrobił. Po jakimś czasie odczuwasz wielką frustrację i myślisz, że naprawdę powinieneś coś zrobić, ale kończy się na tym, że nie robisz absolutnie nic.
Z racji tego, że Green Day pojawia się w moim życiu na dłużej raz na kilka lat (choć, oczywiście, cały czas przewija się pojedynczymi piosenkami pomiędzy aktualnie słuchaną muzyką) i zawsze odgrywa w nim ważną rolę, nie mogłam przejść obojętnie obok ich biografii, zatytułowanej "Green Day. Amerykańscy Idioci". Tym bardziej, że napisana została przez ich fana. Dlatego kiedy w końcu miałam książkę w rękach, od razu zabrałam się za jej czytanie...
Muzyka rockowa pełna jest nieudaczników, maniaków śmierci i niezaprzeczalnych fiutów.
... i równie szybko przerwałam. Męczyłam się z nią okropnie, odkładając ją i znów do niej wracając. Coś w tej publikacji było takiego, co mnie odstraszało. Co? Chyba to, czego nie lubię w biografiach - daty oraz suche fakty. A do tego dziesiątki nazw zespołów różnego pokroju... Chryste!
Być może jestem ignorantem albo krótkowzrocznym kolesiem, ale nie sądzę, żeby zabijanie ludzi było dobrym lekarstwem na to, że inni umierają.
Kwestia, którą z początku uważałam za plus, czyli autor - fan (Ben Myers), szybko przemieniła się w największy minus. W książce znajduje się mnóstwo negatywnych opinii na temat innych zespołów, działających w czasach rozwoju i rozpędu kariery naszego trio. A jakby tego było mało, większym niesmakiem na tym tle staje się jeszcze wychwalanie Green Day'a ponad wszelaką ówczesną muzykę. Coś naprawdę nie do zniesienia. Dla mnie biografia powinna pozostawać w większym stopniu bezstronna. Ewentualnie dopuszczam opinie na temat podmiotu biografii. Ale żeby obrzucać błotem pozostałą scenę muzyczną?! Niedopuszczalne.
W połowie lat dziewięćdziesiątych problemem wielu zespołów było to, że to wszystkiego, a zwłaszcza do siebie, podchodziły bardzo poważnie.
Zawiodłam się także jeśli chodzi o formę. Zdjęcia z koncertów powinny być przy adekwatnych do nich fragmentach, a nie w postaci kilku stron z fotografami zespołu na przestrzeni całej kariery, gdzieś w środku lektury.
Ja, jak większość uczestników festiwalu, byłem zbyt pijany, żeby w ogóle zauważyć problemy z nagłośnieniem albo chociaż żeby się nimi przejmować. Fatalny dźwięk oznaczał punk rock - wszystko grało.
A jeśli już jesteśmy przy całej karierze zespołu - niniejsza książka napisana została w 2006 roku, a na język polski przetłumaczona dopiero w 2014. Stąd też przy zakupie sugerowałam się data podaną na stronie (czyli 2014 rok) i nawet nie czytałam nic więcej na temat tej pozycji w innych źródłach. Nawet gdybym znała obie daty i miała ich świadomość, kupiłabym tę książkę. Ale, niestety, nastawiłam się na opis całej kariery tego zespołu i z niecierpliwością czekałam na opis najnowszych płyt. Niestety... Biografia kończy się na płycie "American Idiot".
Rodzicielstwo oznacza robienie rzeczy absolutnie bezinteresownych, podczas gry gra w zespole, czy na rockandrollowej scenie oznacza pochłonięcie swoją osobą. To dobra sytuacja, utrzymuje cię twardo na ziemi, nie pozwala ci odejść od cienkiej granicy między tym, że wszystko jest totalnie fajne a tym, że wchodzisz w jakieś totalne szaleństwo. Jeśli chcesz pisać dobre piosenki, naprawdę potrzebujesz takiej równowagi.
Ponadto dysproporcje w teście są ogromne. Pierwsze płyty i koncerty są skrupulatnie opisywane, a coraz to nowsze zostały potraktowane powierzchownie. Szkoda, ogromna szkoda...Powszechnie wiadomo, że dla Green Day'a najważniejszą płytą była ta z 2004 roku.
Jeśli komuś podobała się ich muzyka wcześniej, a teraz nagle nie podoba im się ten album, to chodzi o coś zupełnie innego niż muzyka. Muzyka pozostała - chodzi o polityczne poglądy.
Ale mimo wszystkich minusów, dostrzegam ogromy plus tej pozycji. Plus, z którym większość będzie się kłócić. Otóż - biografia idealnie przedstawia fakt, że Green Day to nie jest zespół, który się "sprzedał". O tym akurat mogłabym pisać elaboraty. Ograniczę się tylko do kilku prostych słów. Proszę mi podać (jeśli się ze mną nie zgadzasz), który zespół zatem się nie sprzedaje? Czy muzyka może istnieć bez wytwórni? Oraz drugi aspekt... Kiedy zespół zmienia odrobinę brzmienie, fani od razu protestują słowami "sprzedają się!". Ale kiedy zespół wciąż robi tę samą muzykę, słyszy dokładnie te same komentarze, bo przecież bazują na materiale, który dotarł do większości słuchaczy (czyli się dobrze sprzedał).
W byciu sławnym jedna rzecz jest kompletnie popieprzona - jeśli masz pieniądze, nie wolno ci narzekać. Wystarczy, że tylko zaczniesz, ludzie od razu mówiąc coś w stylu "O co ci, kurwa, chodzi? Ty narzekasz? Nie musisz pracować od rana do wieczora. Nie musisz martwić się o pieniądze ani o to, gdzie mieszkasz". Czuję się tak, jakbym przed nikim nie mógł swobodnie wyrazić swoich frustracji, ponieważ nikt tego nie zrozumie.
Absurd. Ja po latach wkładam słuchawki, w których już leci ich muzyka i mówię "tak, to Green Day". Ich brzmienie jest tak charakterystyczne, że może spokojnie walczyć z komercją.
Ludzie nie wiedzą, kim, do cholery, właściwie są. Ja również wciąż z tym walczę - to część procesu dojrzewania i dorastania.
A biografia... Chyba jest zbyteczna. Jeśli ktoś się waha z opinią na temat tego zespołu, niech przeczyta i się ustosunkuje. Jeśli ktoś jest fanem - pierwsze lata zespołu zostały rewelacyjnie przedstawione. Ale sam zespół najlepiej prezentuje się w muzyce, więc jeśli ktoś zawzięcie poszukuje tej pozycji (a wiem, jak ciężko ją dostać), niech odpuści i włączy sobie po prostu ich płytę. Muzyka mówi wszystko.
Co najważniejsze - Green Day ufarbował świat na jaskrawo w wyjątkowo bezbarwnych i ponurych czasach. I choćby za tę jedną rzecz należy im się szacunek.
Przeczytane: 09.10.2015
Ocena: 5/10
Przeczytane: 09.10.2015
Ocena: 5/10
Po książkę nie sięgnę, nie te zainteresowania, jednak może moje dziecko będzie chciało się z nią zapoznam, choć po przeczytaniu Twojej opinii, zastanawiam się, czy jest sens podsuwać pomysł tego tytułu.
OdpowiedzUsuńJeśli jest wielkim fanem tego zespołu, na pewno ucieszy go każda rzecz z nim związana :)
UsuńLubię Green Day, ale chyba nie na tyle, aby sięgać po biografię zespołu xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
Lepiej pooglądać/poczytać wywiady ;)
UsuńLubię czasem posłuchać muzyki Green Day, przemawia do mnie, ale nie jestem fanką na tyle, aby kupować są książkę. I patrząc po twojej recenzji, naprawdę ma wiele wad, które by mnie bardzo denerwowały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na recenzję książki "Ogniskowa" :)
bookmoorning.blogspot.com
W takiej sytuacji tym bardziej lepiej nie sięgać po tę książkę. Jeszcze by Cię zniechęciła do zespołu.
UsuńBiografie to zdecydowanie nie dla mnie. Zawsze podziwiam osoby, które je czytają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zaczytana Wiedźma
ZaczytanaWiedźma.blogspot.com
Kiedyś też tak mówiłam. Ale niektóre biografie warte są czytania.
UsuńNie dla mnie niestety poniewaz nie interesuję się tym zespołem :-)
OdpowiedzUsuńTo byłaby tylko strata czasu ;)
UsuńNiestety ja się nie interesuję tym zespołem,nawet za nim nie przepadam, więc odpuszczę ją :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, w takiej sytuacji lepiej odpuścić :)
UsuńCzy można tą książkę w ogóle jeszcze gdzieś dostać? Kocham Green Day i wszystko co z nimi związane ale nie trafiłam nigdy wcześniej na tą biografię ;/
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuję za każdą informację! :D
Hmm... Wydaje mi się, że obecnie sprawa może być trudna. Ja zamawiałam książkę w wakacje w 2015 roku z księgarni Dadada. Dostałam wiadomość, że książka nie zostanie wysłania, bo nie ma jej na stanie. Próbowali ją ściągnąć z jakiegoś innego miejsca, przejrzeli magazyny i nic... W skrócie tak wyglądał mail od nich. Książkę jednak dostałam :) Może warto więc napisać do różnych sklepów, w których książka była? Albo do wydawnictwa (Anakonda)? Z doświadczenia wiem, że na stronie książka niby jest niedostępna, ale jakiś ostatni egzemplarz często gdzieś się znajduje.
Usuń