Byłem, widziałem, dotykałem, słyszałem, czułem, smakowałem, przeżywałem... Przeżywam nadal.
Wojciech Frankowski to muzyk, który w tym artystycznym fachu pracował w różnych częściach świata. Wraz z innymi muzykami z Łodzi wyjechał do Finlandii w celach zarobkowych, co umożliwił mu kontrakt zawarty przez Pagart. Autor zabiera nas w niesamowitą podróż, którą rozpoczynamy z nim od samego wyjazdu z Polski. Towarzyszymy mu już podczas jazdy pociągiem, a także podczas zwiedzania miast - nie tylko fińskich.
Gdybym miał możliwość powtórzenia choćby kilku miesięcy mojego życia, bez wahania wybrałbym Finlandię, a szczególnie okres, gdy nie byłem tam sam.
Gdybym miał możliwość powtórzenia choćby kilku miesięcy mojego życia, bez wahania wybrałbym Finlandię, a szczególnie okres, gdy nie byłem tam sam.
Sama lektura jest bardzo przyjemna i lekka. Jako że opisany wyjazd do Finlandii był pierwszym razem autora, kraj został opisany z perspektywy świeżego obserwatora fińskiej kultury. Często porównywana jest ona do Polski w ówczesnych czasach, czyli w czasach komunistycznych. Nie trzeba nawet podkreślać zaistniałych różnic, gdyż rzucają się one w oczy już od momentu przekroczenia granicy.
Terytorialnie bliska, a jednocześnie daleka, egzotyczna, prawie nieodkryta. Rozmyślając, wpatrzony w okno pędzącego pociągu, wierzyłem, że jest to kraj pełen tajemnic, niespodzianek. Inny i na pewno piękny.
Terytorialnie bliska, a jednocześnie daleka, egzotyczna, prawie nieodkryta. Rozmyślając, wpatrzony w okno pędzącego pociągu, wierzyłem, że jest to kraj pełen tajemnic, niespodzianek. Inny i na pewno piękny.
Autor zasypuje nas ciekawymi opowiadaniami z pracy, anegdotami muzycznymi, ale także podaje wiele informacji na temat Suomi, a nawet pokwapił się o opisy różnych miejsc, w których miał szczęście bywać. Ponadto tekst urozmaicony jest zdjęciami z prywatnych zasobów, a więc unikalnymi fotografiami, których w żadnym przewodniku się nie znajdzie. Miłym przerywnikiem są także dialogi, nierzadko po fińsku. Bez obaw, są one przetłumaczone! O ile dialogi w języku rosyjskim już nie, a które wydawałyby się jasne dla polskojęzycznego czytelnika...
Pociąg płynął po szynach, wydając lewo słyszalny dla ucha dźwięk. Dla mnie była to muzyka. Muzyka, która do końca wypełniała moje serce ciepłem i radością.
Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, czy brak kolejności chronologicznej poszczególnych wydarzeń jest wadą czy zaletą. Dla mnie tylko czasem brak zachowania spójności czasowej był kłopotliwy. Niemniej, nie to było najważniejsze w tej książce. Tę rolę odgrywają raczej same wydarzenia, jakie miały miejsce, a także informacje, jakimi podzielić chciał się się z nami autor. Chronologia odgrywała podrzędną rolę. Mimo to, bardzo często przywoływane są daty, więc można łatwo odnieść się w czasie.
Zapamiętaj, że na mężczyznę się patrzy, natomiast kobietę się ogląda, drogi Jacku, i ja to właśnie robię.
Zapamiętaj, że na mężczyznę się patrzy, natomiast kobietę się ogląda, drogi Jacku, i ja to właśnie robię.
Jedyną irytującą rzeczą były rozdziały pozbawione połączenia z Finlandią. Sięgając po ten tytuł, nikt nie będzie specjalnie zainteresowany opowiastkami z Niemiec Zachodnich i Wschodnich, Estonii, Rosji... Fragmenty o przygodach na Mazurach także sobie odpuściłam, uznając je za stratę czasu. W końcu nie muszę wiedzieć, dlaczego autor zdecydował się grać na gitarze albo kto był jego pierwszą miłością...
Słońce nie próżnuje i z dnia na dzień ma coraz dłuższą drogę do pokonania. Wchodzi coraz wcześniej i zachodzi coraz później, aż w końcu w drugiej dekadzie czerwca w ogóle nie zajdzie. Jest to niepowtarzalny widok. Olbrzymia rozpalona tarcza nie chowa się za horyzontem, przez kilka następnych godzin przesuwa się tuż nad nim, by w końcu powoli rozpocząć swoją wędrówkę w górę.
Słońce nie próżnuje i z dnia na dzień ma coraz dłuższą drogę do pokonania. Wchodzi coraz wcześniej i zachodzi coraz później, aż w końcu w drugiej dekadzie czerwca w ogóle nie zajdzie. Jest to niepowtarzalny widok. Olbrzymia rozpalona tarcza nie chowa się za horyzontem, przez kilka następnych godzin przesuwa się tuż nad nim, by w końcu powoli rozpocząć swoją wędrówkę w górę.
Książka jest lekka i zabawna, a czytanie jej jest czystą przyjemnością, dlatego warto po nią sięgnąć. To pozycja nie tylko dla smakoszów Finlandii!
Moja stopa dotknęła ziemi i zrobiłem pierwszy krok. Poczułem się jak Neil Armstrong po wylądowaniu na księżycu. Człowiek, którzy zrobił pierwszy mały krok na srebrnym globie, ale olbrzymi w przyszłość. Podobnie ja - pierwszy mały krok na drodze, na której otwierały się przede mną duże możliwości. Zaczęły spełniać się moje marzenia.
Moja stopa dotknęła ziemi i zrobiłem pierwszy krok. Poczułem się jak Neil Armstrong po wylądowaniu na księżycu. Człowiek, którzy zrobił pierwszy mały krok na srebrnym globie, ale olbrzymi w przyszłość. Podobnie ja - pierwszy mały krok na drodze, na której otwierały się przede mną duże możliwości. Zaczęły spełniać się moje marzenia.
Przeczytane: 29.02.2016
Ocena: 8/10
Ja o Finlandii za dużo nie wiem, więc myślę, że ta książka by mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńJak na pierwszą książkę o Finlandii polecałabym jakąś inną, ale ta też może być dobrym pomysłem. Autor w końcu też pierwszy raz wyrusza do tego państwa.
UsuńZa sprawą tej książki można dowiedzieć się interesujących rzeczy o Finlandii, a do tego wszystko napisane lekko, więc czytałoby się szybko:)
OdpowiedzUsuńSama byłam w szoku, ile dowiedziałam się o Finalandii z tej książki... I o Polsce ;)
UsuńBrzmi ciekawie! No, może prócz tych rozdziałów o Mazurach ;-) Też nas od zawsze ciągnie do Finlandii, intrygujące miejsce.
OdpowiedzUsuńW takim razie musisz sięgnąć po tę książkę :)
UsuńCo jest złego w czytaniu o Mazurach? Toż to taka nasz Finlandia - jak już musimy patrzeć na świat tylko przez jej pryzmat.
UsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, a wydaje się bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji nominowałam Cię do LBA, jeśli masz ochotę to serdecznie zapraszam :)
UsuńWięcej informacji tutaj: http://czarneespresso.blogspot.com/2016/11/liebster-blog-award.html
Książka bardzo ciekawa, więc polecam ;)
UsuńZa nominację bardzo dziękuję.
Jako że jestem Łodzianką - choć z wyboru, a nie z urodzenia, to chętnie sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
O Łodzi też jest tutaj całkiem sporo informacji ;)
UsuńJestem przekonana,że każdy kto wyruszył do Finladii za chlebem doświadczył wiele interesujących przygód. Ale zapewniam,że odkryta Finlandia przez łódzkich muzyków jazzowych sięga lat 60.Znam i w ręku miałam jego gaże. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco! Niestety lub też stety, wspomniana książka dotyczy tylko wymienionych z nazwiska muzyków. :)
Usuń