Poczucie winy jest karą, którą sami sobie wymierzamy, a którą narzuca nam cywilizacja.
Zapragnęłam przeczytać "Kochankę Feruda" odkąd tylko zobaczyłam ten tytuł. Wiedziałam, że nie mogę odpuścić sobie tej lektury i przy najbliższym zamawianiu książek od razu wrzuciłam ją do koszyka. Gdybym wiedziała, że okaże się tak beznadziejna, w ogóle nie zaprzątałabym sobie nią głowy.
Szczęście w świecie Freuda nierozerwalnie wiązało się z seksem.
Zapragnęłam przeczytać "Kochankę Feruda" odkąd tylko zobaczyłam ten tytuł. Wiedziałam, że nie mogę odpuścić sobie tej lektury i przy najbliższym zamawianiu książek od razu wrzuciłam ją do koszyka. Gdybym wiedziała, że okaże się tak beznadziejna, w ogóle nie zaprzątałabym sobie nią głowy.
Szczęście w świecie Freuda nierozerwalnie wiązało się z seksem.
Książka autorstwa Karen Mack i Jennifer Kaufman miała być porywającą historią o silnej, niezależnej kobiecie, która wybiegała poza ówczesne schematy kobiecości. Historia jej romansu ze znanym wszystkim Sigmundem Freudem miała być osadzona na tle fascynującej epoki. Naprawdę? Gdzie? W którym miejscu?
- Chodzi mi o to, że niektóre kobiety mają przecież nieślubne dzieci.
- Owszem, ryzyko zawodowe, ale osobiście nie polecałabym tego pomysłu.
Zacznijmy od początku. Pomyślałam, że świetnie byłoby przeczytać coś o Freudzie jako o bohaterze jakiejś książki. To z całą pewnością przybliżyłoby mi jago postać jako człowieka, a nie naukowca. Ba, jego tezy opracowane w formie porywających dialogów mogłyby rozszerzyć horyzonty i bardziej zainteresować, aniżeli analiza jego tekstów w podręcznikach akademickich. Poza tym jego teorie, które przecież kipiały seksualnością, w połączeniu z gorącym romansem, aż prosiły się o przeczytanie.
Stoicyzm ma wiele zalet, ale rzadko bywa zabawny.
Stoicyzm ma wiele zalet, ale rzadko bywa zabawny.
Niestety. Jeśli ktoś liczy na emocjonujące debaty na temat koncepcji naukowych, z całą pewnością się przeliczy. Rozmów na ten temat było niewiele. Poza tym były one tak płytkie, że w ogóle szkoda zaprzątać sobie nimi głowę. Mam wrażenie, że autorki w sposób powierzchowny zapoznały się z niektórymi teoriami, tylko na potrzeby tych nielicznych dialogów, bazujących na największych banałach, które zna każdy, kto spotkał się z nazwiskiem Freuda.
Kapelusze uszczęśliwiają kobiety. Nigdy nie widziałam klientki, która wychodziłaby ze sklepu z kapeluszami niezadowolona. Czego nie można powiedzieć o twoim gabinecie.
Zabrakło też opisów tej "fascynującej epoki". Kilka słów o wystroju to tu, to tam i to wszystko. Prawdę mówiąc, więcej było tutaj opisów czynności związanych z prowadzeniem domu...
Poczucie winy - wynik naszej pobłażliwości wobec samych siebie.
Akcja książki też pozostawia wiele do życzenia. Mam wrażenie, że punkt kulminacyjny to dopiero dwa ostatnie rozdziały, po czym akcja się urywa i nie wiemy, co dalej działo się z losami naszej bohaterki i Sigmunda. W epilogu z kolei nie ma wyjaśnienia, co miało miejsce przez te wszystkie lata. Ot, czarna dziura, która mogłaby być ciekawsza, aniżeli rozterki Minny ciągnące się przez całą książkę - "przespać się z mężem siostry czy nie?".
Był nieszczęśliwym mężczyzną. A nieszczęśliwi mężczyźni są niebezpieczni.
I... naprawdę napisały to dwie osoby? Nie czuły infantylności i beznadziejności, które po prostu zieją ze stron tejże lektury? W tak podły sposób zepsuć interesujący pomysł na książkę...
- Niestety nie najlepiej. Zastrzeliła się.
- Naprawdę?
- Nie. To takie moje pobożne życzenie.
- Niestety nie najlepiej. Zastrzeliła się.
- Naprawdę?
- Nie. To takie moje pobożne życzenie.
Nie polecam. Zdecydowanie. Ani studentom psychologii, ani ludziom zafascynowanych teoriami Freuda. Ba, nie polecam tego żadnej kobiecie, która lubuje się w romansach. To z całą pewnością nie jest nawet tani romans, opierający się na podstawowych schematach. Porażka. Żałuję czasu, jaki zmarnowałam na "Kochankę Freuda".
W najmroczniejszych zakamarkach duszy można odnaleźć sens naszego życia, a wraz z nim nadzieję.
W najmroczniejszych zakamarkach duszy można odnaleźć sens naszego życia, a wraz z nim nadzieję.
Przeczytane: 24.10.2015
Ocena: 3/10
Gratuluję, że w ogóle udało Ci się jakoś przeczytać to "wybitne" dzieło :p
OdpowiedzUsuńGdzieś mi się kiedyś obiła okładka, a że psychologią również się interesuje to wzbudziła moją ciekawość. Teraz widzę, że to tylko strata czasu.
Pozdrawiam :)
Na planecie Małego Księcia
Zdecydowanie strata czasu! A jeśli wątek Cię interesuje, to lepiej poczytać o tym w Internecie lub innych książkach. Nawet zwykły artykuł wyraźniej przedstawi sprawę... I ciekawiej :)
UsuńSkoro nie polecasz, to zaufam Twoim słowom.
OdpowiedzUsuńSądzę, że nic tym nie stracisz :)
UsuńHmm szkoda, że tak zawodzi. Raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, bo pomysł naprawdę świetny.
UsuńGdy książka pojawiła się na rynku miałam na nią wielką ochotę, ale ostatnio mi przeszła, zwłaszcza po tych kilkunastu niezbyt pozytywnych opiniach. Potencjał był, ale został zmarnowany. A szkoda.
OdpowiedzUsuńOgromna szkoda, bo książki z takim wątkiem nie ma na rynku.
UsuńPodoba mi się :D Zapisuję tytuł :)
OdpowiedzUsuńMi na etapie zapisywania tytułu też się podobało :)
UsuńSzkoda, że tak słabo.
OdpowiedzUsuńOoooo to ja może to przeczytam, żeby móc to skrytykować? :)
OdpowiedzUsuńMoże się zdarzyć, że jednak Ci się spodoba i nie skrytykujesz.
UsuńWielka szkoda, że tak mocno się na niej zawiodłaś. :(
OdpowiedzUsuńAle dobrze, że przeczytałam. Tak się przynajmniej nie zastanawiam, czy warto byłoby ją przeczytać.
Usuń